Wczorajsze balety zakończyły się dla co poniektórych dosyć późno, albo bardzo wcześnie rano - zależy z której strony patrzeć. Bratanie się z niemiecka załoga, wyszło chłopakom na dobre (co zasadniczo również dosyć relatywnie można potraktować), tak więc poranek przyniósł części załogi dawkę cierpienia. Po prysznicu w dosyć surowych warunkach, zostaliśmy ugoszczeni obfitym śniadaniem, a niedługo po wypitym w, jak się okazało wegańskiej kawiarni sojowym latte, ruszyliśmy do Poznania. Na miejscu udało mi się spotkać dawno niewidzianych znajomych, prócz tego, właśnie tutaj - na Rozbracie ponownie zbiegły się trasy, nasza oraz Daymares. Klimat koncertu był bardzo przyjemny, melancholii dodatkowo dodawał fakt, iż był to koncert ostatni w tej trasie, która uwieńczenie znalazła w otwartym do późna falafelu, gdzie zjedliśmy ostatnią, wspólną kolację, po czym cześć ekipy powracająca do Warszawy odłączyła się od nas, resztę natomiast czeka podróż o Wrocławia, po czym dalej do Krakowa.
Całe mnóstwo zajebistych chwil, które udało nam się pochwycić w trakcie tych kilku dni, to jest to, co nadaje sens graniu w punkrockowym zespole.
Dzięki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz