tag:blogger.com,1999:blog-87319942239606720692024-03-13T19:21:00.166-07:00art jagodkaArt Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.comBlogger100125tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-3484440684910253572022-06-11T05:44:00.001-07:002022-06-11T13:06:47.001-07:00Szczęście<div><b><u>Trochę Seneki i trochę Churchilla</u></b></div><div><br></div><div><br></div>Obecnie po Ziemi stąpa 7,9 miliarda ludzi. Każda z tych istot, to indywidualna tożsamość, zbiór marzeń i ambicji. Wszystkie, blisko 8 miliardów umysłów, zgodnie z piramidą Maslowa, pragną również uznania. <div><b>Sukces</b> dorobił się conajmniej kilku definicji, przez wielu jednak nadal utożsamiany jest z obrazowym wspięciem się na szczyt, zostaniem zauważonym, podziwianym. Z tej perspektywy, na osiągniecie sukcesu, wspięcie się na szczyt i wbicie flagi, statystycznie - pozwolić sobie może około 10% z nas. To potencjalnie lokuje pozostałe przeszło 7,8 miliarda gdzieś na oblodzonych trudnościami i zanurzonych w nieszczęściu, ścianach góry. </div><div><br></div><div>Kultura w której żyjemy, skazuje nas na myślenie w kategoriach: „jest miejsce na podium i są przegrani”, „zawsze bądź o krok przed pozostałymi”, „uczysz się po to by być najlepszym” itd. Ogniskujemy uwagę naszych dzieci na byciu lepszymi niż rówieśnicy, budujemy w nich przekonanie, że muszą „coś osiągnąć”, betonując jednocześnie przekonanie, że szczęście to coś co na nas czeka, gdy dotrzemy tam gdzie kierowana jest nasza ambicja. W efekcie zanim tam dotrzemy, mamy tego szczęścia niedostatek, skupiamy się przyszłości, która dla 90% nigdy nie nadejdzie. </div><div>Potrzeba bycia docenionym, w świecie w którym doceniani są głównie artyści z wielkich scen, topowi managerowie, celebryci, sportowcy, to potrzeba trudna do spełnienia. Dla wielu niemożliwa. </div><div><b>Oczekiwania </b>które wpajają nam rodzice, nauczyciele, koleżeństwo, my sami, są toksyczną studnią, nieefektywnie pochłaniającą naszą energię i motywację, często wpędzającą nas w poczucie frustracji, nierzadko w nałogi. Uczą nas koncentrować swoją uwagę na przyszłości, która mamy nadzieję nadejdzie i przyniesie coś, co przynieść przecież powinna, przepuszczając jednocześnie wszystko to, czego doświadczamy po drodze. </div><div>Ciągłe porównywanie się z innymi, zabija potencjał zauważenia co jest prawdziwą wartością dla nas samych i bez końca oddala od nas perspektywę szczęścia. </div><div><br></div><div>Bardzo lubię tą bluecollarową definicję sukcesu wg Churchila: „jest to umiejetność podnoszenia się po każdej porażce, bez utraty entuzjazmu”. Dorzucił bym swoją własna - sukces to stawanie się coraz lepszą wersją siebie, bez oglądania się na innych i z umiejętnością czerpania radości z każdego kroku tej drogi. </div><div>Czasami warto olać efekt, jeśli proces nie daje satysfakcji. Zamień oczekiwania na nadzieje, skup się na rzeczach ważnych dla siebie, bądź przy tym służebny i pomocny dla innych, a na mecie nie będziesz miał sobie za złe, że Twoje życie nie miało znaczenia.</div><div><br></div><div><img id="id_a7c4_f9ee_5d2c_1371" src="https://lh5.googleusercontent.com/upmfquR8n-xuoDuNkcE7XJf3ZAqklAu4fSEIMPO7GjLWPz5TwmzvY0XXeAgb8Hgnc0E" alt="" title="" tooltip="" style="width: 373px; height: auto;"><br><br></div><div><b><u>Jak zwiększyć poziom szczęścia</u></b> </div><div><br></div><div>Szczęście to stan emocjonalny, wyznaczający kierunek niemal każdej żyjącej istocie. Jest perspektywą napędzające nasze instynkty, dążenie do uczucia przyjemności, na poziomie świadomym regulującym nasze motywacje i plany. Jak zwiększyć poziom szczęścia? Najłatwiej zrobić - w uproszeniu, identyfikując co daje nam szczęście - tj stanowi dla nas wartość, co nam go nie daje i skupić się na pozbyciu się z życia możliwie wielu rzeczy, czynności, a czasami … ludzi, którzy tej wartości nie wnoszą. Tym samym zwolnimy czas i uwagę na to co dla nas ważne. Gdzie jest pułapka? Unikanie nieprzyjemności to cholernie kaloryczne zajęcie, samo w sobie nie dające szczęścia, odwlekająca jego perspektywę i wzmacniające poczucie dyskomfortu. Życie usłane jest nieprzyjemnościami. Mniejszymi i większymi, takimi których da się uniknąć i takimi, których się nie da. Jak sobie z tym poradzić? Zaakceptować, że życie pełne jest przyjemności i nieprzyjemności. Nie uzależniać od nich swojego poczucia szczęścia i nie tracić czasu i energii na unikanie lub zdobywanie ich za wszelką cenę. Cieszyć się z przyjemności, akceptować nieprzyjemności, mając świadomość, że jedne i drugie przeminą, a po nich przyjdą kolejne. </div><div><br></div><div><br></div><div>Dla mnie to działa. </div>Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-4132984334105096882021-11-08T04:56:00.000-08:002021-11-08T04:56:56.515-08:00Najgroźniejszy wróg<p>Nie będę oryginalny, gdy napiszę, że byłem wkurwionym młodym człowiekiem. Zaryzykuję stwierdzenie, że większość moich znajomych bazowała na podobnych emocjach. Nie wiem czy wszyscy mieliśmy podobne powody wkurwienia, ale większość z nas podobnie sobie z nim radziła - agresją. Niezależnie czy eksplodującą w ulicznych bójkach, na punkowych koncertach czy patologicznym piciu, tak właśnie demonstrowaliśmy naszą złość. A przynajmniej ja tak robiłem. Niezależnie czy była to jazda na deskorolce, picie wódy z kolegami (lub bez), tak naprawdę demonstrowałem swoje wkurwienie. Zapewne nastoletni gówniarz ma masę powodów do bycia wkurwionym, większości z nich nie pomnę, część wydaje mi się z dzisiejszej perspektywy absurdalna, ale ten najbardziej istotny towarzyszy mi nadal i zmusza mnie do codziennej pracy, w mojej głowie.</p><p>Jestem przekonany, że nie jest to szczególnie oryginalne, ale odkąd pamiętam, scenariusze nie tylko mojego życia, ale również mojego otoczenia i ludzi w nim żyjących, automatycznie pisały się w mojej głowie. Byłem do nich przywiązany na tyle, że każda "improwizacja", abstrahująca od mojego planu generowała nieznośną frustrację. To trudne, biorąc pod uwagę, że świat to nie projekt, który można zaplanować i kontrolować, a ludzie - niech ich szlag, mają swoje plany i wolną wolę. Wiele lat minęło, zanim udało mi się zidentyfikować tego przebiegłego demona, będącego głównym sprawcą mojego częstego dyskomfortu. Wpierw, szczęśliwie, zorientowałem się, że leczenie emocji używkami może mieć kiepski finał. W kolejnym przebudzeniu, uświadomiłem sobie, że nikt nie lubi być rozliczany ze scenariuszy, których sam sobie nie napisał (chyba, że robi to zawodowo). Kolejny przewrót w mojej głowie - być może najbardziej dotkliwy, pojawił się przy okazji pisania któregoś z kontestujących rzeczywistość tekstów dla mojego zespołu. Moja naiwna wiara, że rewolucyjne, punkowe piosenki, aktywizm i szczere zaangażowanie, realnie zmienią świat, upadła gdy zorientowałem się, że piszę o rzeczach aktualnych i istotnych, o których pisały zespoły 20, 30 lat przede mną. </p><p>Mam wrażenie, że część ludzi miewa wrodzoną zdolność, żeby odpuszczać, albo wręcz mieć gdzieś. Ja nie urodziłem się takim szczęściarzem i sporo czasu minęło, zanim uświadomiłem sobie, że nie wszystko zależy od mojego widzimisię. Mogę zrobić robotę, po swojej stronie, ale <b>oczekiwanie</b>, że przyniesie ona konkretny efekt w moim otoczeniu, muszę zamienić na co najwyżej <b>nadzieję. </b>Jestem przekonany, że moja głowa spędzała (i pewnie często jeszcze spędza) zbyt dużo czasu w przyszłości, rysując plany - często nieosiągalne, bo zależne nie tylko ode mnie, albo w przeszłości, katując się rozpamiętywaniem co poszło nie tak. Wszystko to kosztem uciekającej nieco między palcami teraźniejszości. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-25AIwn_23gk/YYkc9ykQ7XI/AAAAAAAAC6U/u-BbEJeWh9IoNsglj4GP3zlnq4H30457ACLcBGAsYHQ/s1097/rightnowitslikethis.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="823" data-original-width="1097" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-25AIwn_23gk/YYkc9ykQ7XI/AAAAAAAAC6U/u-BbEJeWh9IoNsglj4GP3zlnq4H30457ACLcBGAsYHQ/s320/rightnowitslikethis.jpg" width="320" /></a></div><br /><p></p><p>Frustracja i ewentualne jej owoce to nie jedyny, choć może najbardziej spektakularny efekt nieracjonalnych oczekiwań. Innym, równie destrukcyjnym, jest marnotrawstwo czasu jaki konsumuje nam podróżowanie w przyszłość by nakreślać nierealne plany, lub w przeszłość, by rozliczać porażki. Dodam, że strata wynika nie tylko z realnego konsumowania czasu bezwartościowymi czynnościami (w tym wypadku, głównie intelektualnymi), ale również z percepcji czasu, która nie jest równoznaczna z Twoim zegarkiem, a bardziej <a href="https://www.youtube.com/watch?v=f21ERcDBGeU" target="_blank">ze sposobem angażowania mózgu</a>. Upraszczając: skupienie swojego mózgu na poznawaniu świata w okół, w czasie rzeczywistym, względnie wydłuża czas (w naszym postrzeganiu tego wymiaru), podczas gdy chodzenie utartymi ścieżkami (bycie we własnej głowie, wspominki, plany) znacznie go skracają.</p><p>Zmiana sposobu w jaki działa nasz mózg to ciężka, czasami nieprzyjemna robota. U podstaw jej powinna leżeć aspiracja, pomóc powinien szereg narzędzi i zdrowe - kaizenowe podejście. Cierpliwie, wytrwale, nóżka za nóżką, ale do przodu.</p>Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-77890217163079178782021-10-25T02:59:00.004-07:002021-10-26T12:07:00.953-07:00Czas<div style="text-align: left;"><span style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-family: Helvetica;">Każdego roku, aktywna zawodowo część z nas, poświęca średnio 1800 godzin na tzw pracę. To równowartość 1200 hokejowych meczów, blisko 900 seansów filmowych, około 600 koncertów z kilkoma kapelami na liście, blisko 1800 odcinków serialu, albo po prostu ok 112 dni do zagospodarowania wg własnych potrzeb i fantazji. Zakładając 36% efektywności dnia pracy (średnio przez 2 godziny i 53 minuty pracy jesteśmy produktywni, pozostały czas to zwykle wypełniacze) pozostały czas spędzony w robocie, zarówno z perspektywy pracodawcy jak i pracownika (abstrahując od zobowiązań etatowych) to marnotrawstwo.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5rT3Ywk1fUE/YXZ_0FXZqYI/AAAAAAAAC5o/O60sJw8th40BPb1zg6zPmacM13sRlUqpQCLcBGAsYHQ/s800/vintage-brown-and-white-watch-lot.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="502" data-original-width="800" height="181" src="https://1.bp.blogspot.com/-5rT3Ywk1fUE/YXZ_0FXZqYI/AAAAAAAAC5o/O60sJw8th40BPb1zg6zPmacM13sRlUqpQCLcBGAsYHQ/w288-h181/vintage-brown-and-white-watch-lot.jpg" width="288" /></a></div><div><br /><span style="-webkit-font-kerning: none; font-kerning: none;">Ale nieefektywna “praca” to nie jedyna czarna dziura naszego czasu. Sam również - jak gość obok, konsumuję sporo swojego wolnego czasu na czynności konieczne, ale nie będące dla mnie szczególnie wartościowe (sprzątanie, zakupy, płacenie rachunków itd), co gorsze, część mojego dnia marnowana jest na czynności zupełnie bezwartościowe (scrollowanie Instagrama, szukanie ulubionej koszulki, wracanie do pobliskiego spożywczaka, bo zampomniałem kupić bananów…)</span><br /><span style="-webkit-font-kerning: none; font-kerning: none;">Oczywiście to co dla mnie jest marnotrawstwem, dla Ciebie może być wartością (wyobrażam sobie, jak chodzenie po zakupy 3 razy w ciągu dnia może zasilać pożądane przez smart watcha kroki), więc nie ma uniwersalnego przepisu w jaki sposób odzyskać odrobinę czasu. Mając zatem ambicje by odbić choć trochę cennych minut z czarnej dziury, warto wpierw określić sobie co tak naprawdę jest dla nas wartościowe i na co chcieli byśmy spożytkować oszczędności. Istotne jest również zdefinowanie czynności, które same w sobie nie są dla nas atrakcyjne, ale dzięki nim możemy realizować te dla nas najważniejsze. W ich przypadku warto przyjąć jakąś strategię optymalizacji. Ostatnia grupa, to ta, które nie mają dla nas żadnej wartości, a ich brak nie pozbawi nas możliwości realizowania tego, co tą wartością jest - ich chcemy sukcesywnie, ale bezlitośnie pozbywać.</span><br /><span style="-webkit-font-kerning: none; font-kerning: none;">Korelacja oszczędności czasu z oddziaływaniem na świat, to rozległa sieć. Z jednej strony implikuje ona potencjalne oszczędności zasobów (energia elektryczna, paliwo, nawet woda), z drugiej, poszukując przyczyn wielu zbędnych czynności, znajdziemy obszary naszego życia warte głębszej analizy (ilość rzeczy wymagającej codziennego sprzątania, system planowania zakupów czy np. sztuczne potrzeby generujące niekoniecznie potrzebne zakupy). Niezależnie od naszej definicji wartości, listy priorytetów czy zobowiązań jakie mamy, kluczem do - nazwijmy to dość szumnie: kontroli nad naszym życiem, jest świadomość podejmowanych czynności i decyzji, co będzie w opozycji do częstej jazdy na autopilocie. Inspirująca i zarazem - wierzę, że bardzo pomocna w tym, jest perspektywa dziecka, które wręcz nadużywa pytań pomocnicznych:<b> Po co? Dlaczego? </b>To dobry filtr, jeżeli nie możemy odpowiedzieć na te pytania, z dużym prawdopowobieńswem to co zamierzamy zrobić lub robimy (do czego tymi pytaniami referujemy) najzwyczajniej nie ma sensu i powinniśmy to olać. </span><br /><span style="-webkit-font-kerning: none; font-kerning: none;">Czy taka, właściwie stała analizaycia jest łatwa? Pewnie nie. Ale jeżeli pozwoli na obejrzenie dodatkowych 432 meczów hokeja lub 324 dodatkowych filmów, albo podzielenie<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>tych, zaoszczędzonych tylko w ramach nieefektywnej pracy 652,5 godzin rocznie, na wartościowy czas spędzony z rodziną czy przyjaciółmi, pomoc innym czy badziej efektywną i sensowną pracę zawodową (nie wiem jak Wy, ale ja swoją lubię), to coś o co warto zawalczyć.</span></div><p style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-family: Helvetica; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px;"><span style="-webkit-font-kerning: none; font-kerning: none;"></span></p>
<p style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-family: Helvetica; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px;"></p><p></p><p></p>
<p style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-family: Helvetica; font-size: 11px; font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 13px;"><span style="-webkit-font-kerning: none; font-kerning: none;"></span></p>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-36219380454541247482020-10-02T23:47:00.001-07:002020-10-02T23:47:03.375-07:00Dlaczego biegniemy szybciej niż kiedykolwiek a licznik stoi w miejscu?<div class="p1" style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); font-family: Helvetica; font-size: 11px; font-stretch: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; line-height: normal;"><p style="margin: 0px; font-stretch: normal; font-size: 30px; line-height: normal;"><span style="font-weight: bold;">Dlaczego biegniemy szybciej niż kiedykolwiek a licznik stoi w miejscu?</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Marzec 2020 - świat zadrżał w obliczu widma pandemii COVID-19: grypopodobnego wirusa, który w ekstremalnych przypadkach zarażenia, grozi poważnymi powikłaniami, nawet śmiercią. Z dnia na dzień ludzkość przypomniała sobie kilka podstawowych zasad higieny a sklepowe półki zaczęły wyglądać jak sceneria apokalipsy zombie. Jak więc udało się zmobilizować miliony ludzi do panicznych czasami działań w obliczu zmutowanej grypy, od lat nie udaje się natomiast w związku z potencjalną zagładą cywilizacji jaką znamy? Kryzys klimatyczny, bo to on właśnie jest aktualnie największym zagrożeniem dla wielu gatunków zamieszkujących tą planetę (w tym dla homo-sapiens), w przeciągu najbliższych kilkudziesięciu lat spowoduje masowe i kaskadowe wymieranie organizmów, susze, migracje, choroby, wojny..</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Zeszły rok przyniósł nam imponujący wynik<span style="font-weight: bold;"> 3200 miliardów ton CO2</span>, to niemal <span style="font-weight: bold;">150% więcej</span> niż w epoce przedprzemysłowej - wiemy już, że to my generujemy problem, mamy również dosyć precyzyjne wytyczne co zrobić żeby to turlanie się w przepaść wyhamować. Co sprawia w takim razie, że nie działamy tak sprawnie jak w obliczu Koronawirusa? Przekaz.</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;"><span style="font-weight: bold;">Pozytywny trend</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">O ile w przypadku postępującej pandemii ładowani jesteśmy jasną informacją: wirus jest groźny, rozprzestrzenia się błyskawicznie i musimy działać radykalnie by się przed nim uchronić, kryzys klimatyczny komunikowany jest w zupełnie innym tonie.</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Po pierwsze - przez lata informacja o stanie naszej atmosfery były blokowane przez wpływowe organizacje, których przetrwanie uzależnione jest od utrzymania wysokiego poziomu zużycia paliw kopalnych. Od lat 80 korporacja naftowa <span style="font-weight: bold;">Exxon Mobile</span> miała jasne dowody potwierdzające naukowy konsensus o antropocentrycznym wpływie na ocieplający się klimat, jednak inwestowali grube miliony aby fabrykować wątpliwości. </p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">30 lat później sytuacja zaczyna się zmieniać. Zarówno korporacje naftowe przyznają, że problem istnieje, żeby było tego mało - angażują się w walkę ze skutkami kryzysu. W przeciągu 5 lat zdarzyło się coś o czym 20 lat nie mogłem marzyć - w telewizji pojawiają się reklamy wegańskich produktów, sklepy wielkopowierzchniowe promują wielorazowe torby i opakowania, a sklepy odzieżowe zwiększają zwiększają swój asortyment z bio-materiałów. Biorąc do ręki pierwszy lepszy produkt, po kilku sekundach możesz ocenić czy jest wegański, wytworzony w zrównoważonych warunkach i z ekologicznych materiałów. <span style="font-weight: bold;">“Głosuj portfelem”</span> - etos idei bojkotu konsumenckiego i świadomych zakupów wreszcie wszedł na salony i święci triumfy.</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;"><span style="font-weight: bold;">Czy na pewno?</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Jaki efekt przyniosła nam ta konsumencka rewolucja? Przy takiej mobilizacji powinniśmy zabezpieczyć już przyszłość dla naszych dzieci. Czy można zatem wyłożyć nogi na kawowy stolik i zapalić kubańskie cygaro? No nie bardzo. W <span style="font-weight: bold;">2009</span> światowi liderzy założyli na bazie istniejących modeli klimatycznych, wzrost temperatury o <span style="font-weight: bold;">2 stopnie Celcjusza</span> (w stosunku do epoki przedprzemysłowej). Model z roku <span style="font-weight: bold;">2015</span> finiszuje już na <span style="font-weight: bold;">6 stopniach Celcjusza. </span>Przy obecnym poziomie emisji gazów cieplarnianych, krzywa temperatury do roku 2100 cały czas dynamicznie rośnie.</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;"><span style="font-weight: bold;">Greenwashing - czyli business as usual</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">W wiodącym aktualnie paradygmacie ekonomicznym, jeżeli coś zwiększy wartość firmy dla akcjonariuszy, trzeba to zrobić. Jeżeli jest zatem popyt na “zielony biznes”, motywowany troską o świat w którym żyjemy, trzeba to przepakować i sprzedać. </p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Wspomniany wyżej Exxon Mobile, wpisując się w zielony trend deklarował ambitne inwestycje w nowoczesne technologie, ograniczające emisje gazów cieplarnianych, niestety audyt przeprowadzony chwilę później, wykazał…ich wzrost. </p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">“Zrównoważony” to również ostatnio drugie imię szwedzkiego giganta odzieżowego <span style="font-weight: bold;">H&M. </span>Firma deklaruje, że do roku 2025, 100% jej produktów powstanie z materiałów pozyskanych i powstałych w zrównoważonych warunkach. Pomóc ma w tym między innymi program zwrotów zużytych ubrań. Niemniej wszystkie ich starania bledną nieco w obliczu <span style="font-weight: bold;">nadprodukcji o wartości 4,3 miliardów dolarów, </span>co ciągle solidnie nadwyręża zasoby wody i podnosi emicję CO2 (przemysł odzieżowy odpowiada za ok 8% emocji tego gazu). Ciężko mówić o zrównoważonym rozwoju, gdy główną miarą sukcesu w dalszym ciągu jest bezgraniczny wzrost produkcji i sprzedaży…</p><p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;"><img id="id_5666_258d_5f23_c39e" src="https://lh4.googleusercontent.com/PiiKWS8Jj_0xm6s8LrQ9Gbt_DSA6U8rtdUE6hEVl0-7AydAbPPcJe1xQ5O1p2pA" alt="" title="" tooltip="" style="width: 282px; height: auto;"><br><br><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;"><span style="font-weight: bold;">Rewolucja</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Konsument w XXI wieku jest świadomy: marki, etykiety, sposobu powstawania i dystrybucji. Nie jest jednak świadomy swoich potrzeb. Ten obszar zaopiekowany jest przez przemysł i marketing. Dowiadujemy się o swoich potrzebach z reklam, filmów, seriali, programów śniadaniowych, billboardów. Żyjemy w kulturze ekonomii <span style="font-weight: bold;">push - </span>czyli takiej, która wpierw produkuje towar, następnie generuje nań zapotrzebowanie. To co brzmi równie rewolucyjnie jak i… racjonalnie, to przejście w ekonomię <span style="font-weight: bold;">pull - </span>w której produkcja uzależniona jest od potrzeb. O tym jak rewolucyjny jest to pomysł, świadczyć może wypowiedź <span style="font-weight: bold;">Karla-Johna Perssona</span> - szefa wspomnianej <span style="font-weight: bold;">H&M: “ograniczenie konsumpcji może będzie miało mały wpływ na środowisko naturalne, ale ogromny i katastrofalny efekt społeczny”. </span>Serio?</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;"><span style="font-weight: bold;">Jak zrobić to mądrze?</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Przede wszystkim zmieniając dotychczasową perspektywę: zarówno producentów jak i konsumentów.</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Dotychczasowy priorytet bezrefleksyjnego zwiększania wartości firmy, mógłby zostać zastąpiony mądrym, społecznie i ekologicznie odpowiedzialnym rozwojem. Metoda <span style="font-weight: bold;">push</span> koncentrująca się na produkcji (a w efekcie często <span style="font-weight: bold;">nadprodukcji</span>) powinna zostać zastąpiona metodą <span style="font-weight: bold;">pull</span>, a perspektywa produktowców i marketingowców powinna zostać zastąpiona <span style="font-weight: bold;">perspektywą konsumentów</span>. Produkt powinien być wytwarzany zgodnie z potrzebami klienta, dobrze by jego jakość maksymalnie zbliżyła się do tej oczekiwanej przez odbiorcę, a ewentualny spadek zysków równoważony może być wykluczaniem <span style="font-weight: bold;">marnotrastw</span> (procesowych, magazynowych i nadprodukcyjnych).</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Konieczna jest również zmiana postrzegania potrzeb przez samych konsumentów - czyli nas. Proces świadomych zakupów musimy kierować się drogowskazami:</p>
<ul>
<li style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">czy jest mi to potrzebne</li>
<li style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">czy kupuję optymalną ilość</li>
<li style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">czy mogę to pożyczyć</li>
<li style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">czy kupuję produkt dobrej jakości, wytwarzany w zrównoważonym środowisku i z materiałów możliwie neutralnych dla natury i zdrowia</li>
</ul>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Celem powinno być to, abyśmy nauczyli się czytać własne potrzeby i możliwie precyzyjnie na nie odpowiadać. Wszystko, poza zużytymi/zepsutymi przedmiotami, co wyrzucamy (żywność, reklamówki) lub wrzucamy do szafy i o tym zapominamy, jest marnotrastwem. Idealnie było by skupić się na wykluczeniu tego z naszych planów zakupowych.</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;"><span style="font-weight: bold;">No to jak z tym Koronawirusem?</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><span style="font-weight: bold;"></span><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Nie do końca potrafię wyjaśnić z jakiego powodu informacja o zagrożeniu pandemią sprawia, że bez marudzenia stosujemy się do zaleceń służb sanitarnych - unikamy miejsc publicznych, myjemy ręce po każdym wyjściu z domu, przełykamy odwołanie hokejowych playoffów, z drugiej strony informacja, że hodowla zwierząt jest dominującym kontrybutorem w ocieplaniu klimatu nieco po nas spływa i wcale masowo nie rezygnujemy z produktów zwierzęcych w naszej diecie. Być może przekaz w tym pierwszym przypadku jest znacznie mniej rozmyty niż w przypadku kryzysu klimatycznego? Może zagrożone zyski dużych korporacji są znacznie mocniejszym motywatorem niż perspektywa katastrofy ekologicznej? </p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Myślę, że problem jest systemowy - dopóki dla oceny dobrostanu społeczeństwa posługujemy się przestarzałymi wskaźnikami (Produkt Krajowy Brutto - czyli PKB czy też GDP), dopóty wiodącym paradygmatem będzie dbanie o ciągły wzrost - produkcji, zysków a co za tym idzie marnotrastw, zanieczyszczeń, CO2, metanu itd. Myślę, że w odpowiedzialności światowych rządów i wiodących ekonomistów jest przekierowanie uwagi na znacznie bardziej wymierne wskaźniki, np Gross National Happiness (GNH) czyli <span style="font-weight: bold;">Szczęście Narodowe Brutto </span>(wiem, w tłumaczeniu nie brzmi najlepiej). Wskaźnik ten prócz dobrobytu materialnego (który zresztą jest bardzo subiektywny) mierzy również:</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">• zdrowie</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">• samopoczucie psychiczne</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">• środowisko</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">• witalność kulturowa</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">• witalność wspólnoty</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">• zarządzanie</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">• bilans czas</p><p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">• edukacja</p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12.7px;"><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal;">Żyjemy przeładowani, przebodźcowani, zarzuceni obowiązkami co utrudnia nam zwolnienie, rozejrzenie się i refleksję czy to co robimy ma jakiś głębszy sens. A być może rozwiązanie jest właśnie tak proste - przestańmy robić rzeczy, konsumować dobra i organizować sobie czas nie mając przekonania, że to sensowne.</p></div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-28707543307682272612018-10-03T02:22:00.000-07:002018-10-17T05:54:24.657-07:00PaździernikPodczas gdy dla wielu Październik oznacza koniec ciepłych wieczorów, sezonu grillowego, wakacyjnych festiwali i początek ciepłych kocy oraz wyczekiwania wiosny, ja darzę ten miesiąc szczególną sympatią. Jest to miesiąc, w którym bowiem rusza najlepsza liga hokejowa świata, Netflix zbroi swój katalog z horrorami i do woli można obżerać się zupą dyniową. Prócz tego wszystkiego, jest to miesiąc dla mnie szczególnie ważny, ponieważ w tym roku oznacza osiemnastą rocznicę mojej decyzji o byciu trzeźwym. Co roku przy tej okazji staram się walidować czym aktualnie jest dla mnie <b>Straight Edge</b>. Inicjalnie było dla mnie punkową rewolucją i trochę kołem ratunkowym by nie pogrążyć się w alkoholowym nihilizmie - jak duża część społeczeństwa: wówczas i teraz. Te elementy nadal są witalną częścią mojej tożsamości. Prawem młodości jest również pewnego rodzaju egzaltacja, która na pewno była częścią tego, w jaki zaznaczałem swoją odrębność - chcę wierzyć, że obecnie osiągnąłem nieco większą równowagę emocjonalną, co nie oznacza, że sama deklaracja przestała mieć dla mnie znaczenie. Nadal przyjemnie jest nosić straightedge-owe t-shirty. Być może sam temat abstynencji, różnych jej aspektów społecznych itd. nie jest już tak żywy, głównie z powodu kurczącej się społeczności, z którą można się identyfikować i tematykę podgrzewać, pewnie też rutynizacji tego społecznie nienaturalnego zachowania, ale nie uznał bym, że stał się dla mnie mniej ważny. Nadal pomaga mi się skupić na tych rzeczach, tu i teraz, które są istotne, daje poczucie większej samokontroli (choć to zawsze obszar z potencjałem rozwoju) i - będąc zupełnie szczerym, karmi moje punkowe ego nie bycia tak do końca częścią społeczeństwa, z którym tak często rozjeżdżam się wartościami.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-lBbuVOxieVA/W7SJLkBerzI/AAAAAAAACWk/GnIv1vYp4os83HNnsMtdWUhTiBvzxI1cgCLcBGAs/s1600/straight_edge_zombies_by_pause_designs.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="901" data-original-width="957" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-lBbuVOxieVA/W7SJLkBerzI/AAAAAAAACWk/GnIv1vYp4os83HNnsMtdWUhTiBvzxI1cgCLcBGAs/s320/straight_edge_zombies_by_pause_designs.jpg" width="320" id="id_26ca_8906_7437_2fcb" style="width: 320px; height: auto;"></a></div>
<div>
<br></div>
<div>
<br></div>
<div>
<u style="font-weight: bold;">21 Październik</u> to znacząca data, której będziemy mogli wybrać kto być może zadba o nasz interes w samorządach. Trochę inaczej niż scentralizowane ideologiczne potyczki i świstające frazesy, są to wybory w ramach których pośrednio możemy zadecydować jak będzie wyglądało nasze najbliższe sąsiedztwo. Dla mnie jest to perspektywa wstępnych (przed wyborami centralnymi kiedy to proces, który za moment pobieżnie opiszę nabierze tempa) nagabywań z serii "<i>to fajnie, że masz sprecyzowane poglądy i chcesz głosować na ludzi, którzy je reprezentują, ale tym razem trzeba się zmobilizować i zagłosować na mniejsze zło, w innym wypadku przyjdzie to większe i to będzie twoja wina</i>". Czuję, że ta argumentacja ze strony ludzi, z którymi wydawało by się światopoglądowo jest mi po drodze, wkurwia mnie bardziej niż rzesza internetowych trolli próbujących w idiotyczny sposób dewaluować wartości, w które wierzę.</div>
<div>
<br></div>
<div>
<br></div>
<div>
obrazek autorstwa <span class="username-with-symbol u" style="caret-color: rgb(65, 77, 76); color: #414d4c; font-family: "Trebuchet MS", sans-serif; font-size: 14.933333396911621px; font-weight: bold; letter-spacing: 0.29866665601730347px; white-space: nowrap;"><a class="u regular username" data-ga_click_event="{"category":"Deviation","action":"description_author","nofollow":0}" href="https://www.deviantart.com/pause-designs" style="color: rgb(51, 114, 135) !important; text-decoration: none !important;">Pause-Designs</a></span></div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-13968418051135525232018-07-17T00:00:00.001-07:002018-07-17T00:01:59.901-07:00Gdy Wszyscy Mówią A Nikt Nie SłuchaMiliony lat temu, relatywnie niska podaż żywności zaprogramowała organizmy żywe jako energooszczędne. Każde zwierze, w tym człowiek, dąży do tego aby minimalnym nakładem energii zaspokoić swoje naturalne potrzeby. Tak, couch potato to zgodna z naszą naturą forma wypełniania czasu, gdy akurat nie jesteśmy w potrzebie zdobywania żywności, terenu lub partnerów. W oparciu o dokładnie ten sam mechanizm działa nasz mózg - organ, który pomimo, że w sposób często niewidoczny, konsumuje ogromne ilości energii. Aby zoptymalizować swoją wydajność, często jest rozproszony a na pojawiające się bodźce reaguje wyuczonym wzorcami. Aby móc „zaparkować” w swoim biernym comfort zone, mózg przyjmując pewien pryzmat postrzegania świata, podświadomie pomija fakty, tak by te zgadzały się z naszą percepcją. W roku 2018, w otoczeniu algorytmów odbierających dla nas personalizowane treści, pozostawanie w tym comfort zone jest jeszcze łatwiejsze. Prócz zamykania się na opinie innych, możemy rownież w pełni merytorycznie (przynajmniej pozornie) wchodzić w intelektualne zwarcia z ludźmi o innych poglądach i wartościach.<div><br></div><div>Obserwując małe dzieci i ich proces uczenia się świata, łatwo zauważyć, że wykorzystują do tego wszystkie zmysły, ale motorem całego procesu jest jeden organ o specyficznych atrybutach: ciekawski mózg. Umysł otwarty na programowanie, skoncentrowaniu na postrzeganiu rzeczy wokół takimi jakimi są.</div><div>Łatwo zaobserwować tendencje naszego umysłu do wyłączania się. Gdy przez chwilę słuchamy wywodu osoby, która z pragmatycznych powodów jest dla nas średnio interesująca, mózg zaczyna błądzić, rozmyślając czym zaraz powinnismy się zając, co zjemy dzisiaj na obiad, jaki nowy serial pojawił sięwczoraj na Netflix i czy napewno zamknąłem drzwi na klucz wychodząc rano do pracy. Jeszcze wyraźniej, gdy wchodząc w „polemikę” z osobą o „wrogich” poglądach, zamiast aktywować procesy analityczne i poznawcze w korze mózgowej, uruchamiamy automatyczne „gadzi mózg” i jego prosty algorytm - „wróg = atakuj lub uciekaj”. Być może tutaj właśnie leży zarzewie wielu konfliktów, tych na tle światopoglądowym, kulturowym czy nawet etnicznym. Aktywne słuchanie, otwarty umysł i bieżąca analiza wydają się być rozwiązaniem zbyt łatwym by traktować je jako panaceum problemów tego świata, warto jednak spróbować, choćby po to by poprawnie ułożyć nasze relacje z najbliższymi nam ludźmi. Szukając konsensusu, łatwiej przecież spojrzeć w tym samym kierunku i nawet różniąc się od siebie, wspólnie poszukać rozwiązań trapiących nas problemów. </div><div><span style="-webkit-tap-highlight-color: rgba(0, 0, 0, 0);"> </span></div><img id="id_35d1_c2e_f512_94c5" src="https://lh3.googleusercontent.com/-HI7QTB1gLS4/W02UBq8jVsI/AAAAAAAACVk/UGcSgbwMgXkcjEamcf9ecpLBhc1JCTXvgCHMYCw/s5000/%255BUNSET%255D" alt="" title="" tooltip="" style="width: 746px; height: auto;"><br><br><div><br></div><div>Definiując charakterystykę lidera, często ten profil osobowości postrzegamy jako cechujący się silnymi, wyrazistymi poglądami i pełnym przekonaniem we własne racje. W moim przekonaniu nie są to cechy lidera a tyrana. Umiejetność słuchania innych, zauważanie ich potrzeb i oczekwań oraz umiejętne radzenie sobie z własnymi emocjami i pierwotnymi reakcjami - to są cechy których powinnismy szukać w ludziach którym powierzamy swój los.</div>Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-29166789506085824562018-03-21T00:09:00.000-07:002018-03-21T00:09:02.882-07:00(Nie tylko) 21 Marca<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="-webkit-font-kerning: none;">21 marca 1960, w Sharpeville (RPA), podczas pokojowej demonstracji miejscowej ludności reprezentowanej przez African National Congress (ANC), z rąk policjantów zginęło 69 osób. W samej demonstracji, która w kulminacyjnym momencie osiągnęła liczbę 20 000 uczestników, czarna społeczność izolowana w mało rozwiniętych ośrodkach urbanistycznych jak Sharpeville właśnie, sprzeciwiała się przepisom ograniczającym migrację do miast i pogłębiającym segregację rasową w apartnheidowej Afryce Południowej,</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-font-kerning: none;">Rzecznicy policji tłumaczyć będą po zdarzeniu, że punktem zapalnym dla tragicznego zdarzenia były agresywne zachowanie demonstrantów oraz młody wiek i niedoświadczenie wysłanych na barykady policjantów. Zdawało by się, że obydwie strony mają swoje racje. Z tym, że ta fałszywa symetria zakłada, że racje bandyty równe są racjom </span><span style="-webkit-font-kerning: none;">ofiary</span><span style="font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-font-kerning: none;">.</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); min-height: 13.1px;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"></span><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); min-height: 13.1px;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"></span><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="-webkit-font-kerning: none;">17 marca 2018, uczestnicząc w proteście przeciwko rasizmowi, mam silne poczucie abstrakcji, jakim cudem w kraju dotkniętym przez ideologię segregacji rasowej i zbrodnie nią inspirowane, nadal konieczne jest odmrażanie sobie tyłka w akcie sprzeciwu przeciwko czemuś z czym nie warto dyskutować. Potrzeba takich reakcji wydaje mi się równie irracjonalna, jak demonstrowanie przeciwko bandziorom okradającym staruszki - narzędziem, które radzić sobie powinno z podobnymi zjawiskami jest prawo karne i służby je egzekwujące. </span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="-webkit-font-kerning: none;">Tak było by przynajmniej w idealnym świecie. Nie żyjemy w idealnym świecie. Żyjemy w świecie, w którym do niedawna jeszcze organizacje promujące „separatyzm rasowy” mogły liczyć na wsparcie</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"> (</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"><a href="https://strajk.eu/pis-finansuje-neofaszystow-partia-razem-domaga-sie-wyjasnien/" id="id_56f4_4bb1_873f_b7c">również finansowe</a></span>) partii rządzącej, a niedawny jeszcze minister MSWiA<span style="-webkit-text-stroke-width: initial;"> straszy społeczeństwo imigrantami z bliskiego wschodu. Świecie, w którym prezydent praw</span><span style="-webkit-text-stroke-width: initial;">dopodobnie najpotężniejszego w świecie kraju, założonego z resztą przez imigrantów, odgraża się budową muru blokującego … imigrację. W tym świecie, w którym chore fantazje legitymizowane są przez polityków i media, jedynym rozwiązaniem wydaje się być protest. Protest na ulicy, protest przeciwko absurdalnej symetrii, która chce rasistów i antyrasistów ukazywać jako dwie, równe sobie, zwaśnione strony. Symetrii, która prezentuje „ludzką twarz nacjonalizmu”, dając głos faszystom „zaszczutym przez dyktaturę tolerancji”.</span></p><p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="-webkit-text-stroke-width: initial;"><br></span></p><p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><img id="id_4b46_8b1_b6d5_2f02" src="https://lh3.googleusercontent.com/-1blh7Qb5Vew/Wq5lNjiM0BI/AAAAAAAACTA/TS2bW5tOK94ToHlmujeAOachW6XvY-TswCHMYCw/s5000/%255BUNSET%255D" alt="" title="" tooltip="" style="width: 596px; height: auto;"><br><br><span style="-webkit-text-stroke-width: initial;"><br></span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); min-height: 11.9px;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"></span><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; line-height: normal; font-family: "Helvetica Neue"; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="-webkit-font-kerning: none;">Jeżeli zrezygnujemy z ostracyzmu postaw rasistowskich, ksenofobicznych czy faszystowskich, możemy wrócić - szybciej niż nam się wydaje, do pełnoprawnej dyskusji o tym, czy Żydzi powinni mieć prawo do działalności gospodarczej a czarni mogą korzystać z publicznych toalet…</span></p> Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-3458355264540449172018-03-07T22:22:00.001-08:002018-03-07T22:22:50.464-08:00Dziewczyny Wygrają<i>Tekst oryginalnie ukazał się w zinie „Wygrać Nowe Życie” #4</i><div><i><br></i></div><div><p style="margin: 0px; font-stretch: normal; font-size: 12px; line-height: normal; font-family: Helvetica; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="font-size: 12pt; -webkit-font-kerning: none;">Od retoryki “fajna dupa z ryja” po łapanie za intymne części ciała, promowane z resztą przez obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, brak elementarnego szacunku dla kobiet zdaje się rozlewać pośród naszego "cywilizowanego" społeczeństwa. Trudno - szczególnie facetom, wyobrazić sobie, że ta "niewinna" (bo jedynie werbalna) forma "końskich zalotów" jest w rzeczywistości słowną agresją często wywołującą w adresatkach obrzydzenie czy nawet strach. Dlaczego ten poniżający stosunek do naszych córek, matek, sióstr i żon jest powszechnie tolerowany? Czy jest to przekonanie, że wszystko to jest mniej lub bardziej wysmakowanym, niewinnym żartem, albo formą komplementu? Czy być może jest to kulturowo wyuczona forma zaznaczania naszej męskiej dominacji w świecie coraz bardziej dominowanym przez niewygodną, kobiecą siłę? Najłatwiejsza była by pewnie próba wpisania tego mniej lub bardziej ordynarnego seksizmu, w rezultat popkultury eksponującej półnagie (lub nagie) damskie ciała, mam jednak wrażenie, że niewiele rzadsza ekspozycja ciał męskich nieszczególnie wpływa na pozycję społeczną panów. </span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; font-size: 12px; line-height: normal; font-family: Helvetica; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="font-size: 12pt; -webkit-font-kerning: none;">Zdarzyło mi się kilka razy uczestniczyć w kościelnych nabożeństwach związanych ze ślubami moich przyjaciół i właśnie tam słyszałem zwykle dosyć zatrważające instrukcje funkcjonowania tradycyjnej rodziny, gdzie mężczyzna jest "panem domu" a kobieta "usłużną" niewiastą, zmiękczające i kojącą męskie serce. Całości dopełnić może jedynie żart - "panowie, pomagajcie swoim żoną, pozbierajcie czasami swoje brudne skarpetki", będący niejako miarą postępu tej skamieniałej instytucji jaką jest Kościół. Skamieniałej, nadal jednak niestety opiniotwórczej, wspieranej dodatkowo przez legislatorów czuwających pieczołowicie nad łonami i społecznymi rolami pań. Refleksja nad tym, czy źródłem tego seksizmu (ponownie nazywając rzeczy po imieniu) są faktyczne nauki Kościoła, czy też środowisko zdominowane przez patriarchów z nieczynnymi (przynajmniej w założeniu) narządami płciowymi, jest niczym rozważanie czy najpierw było jajko czy kura - szczególnie dla religijnego ignoranta, jakim jestem. </span></p><p style="margin: 0px; font-stretch: normal; font-size: 12px; line-height: normal; font-family: Helvetica; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="font-size: 12pt; -webkit-font-kerning: none;"><img id="id_3afe_fddd_dd87_7436" src="https://lh3.googleusercontent.com/-FFOc46VQWtw/WqDWuNTSVqI/AAAAAAAACSI/_KnNxLO7pGI1IGMVyXKp0Ee9m7NUOJiPACHMYCw/s5000/%255BUNSET%255D" alt="" title="" tooltip="" style="width: 340px; height: auto;"><br><br></span><br></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; font-size: 12px; line-height: normal; font-family: Helvetica; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="font-size: 12pt; -webkit-font-kerning: none;">Pocieszające jest to, że od czasu gdy kobiety wywalczyły sobie prawo udziału w życiu publicznym, zawodowym przeszliśmy długą drogę. Ruchy kobiecie wydają się być przyszłością aktywizmu, dając niespotykane dotąd oręże solidarności. Jaka bowiem inna grupa dyskryminowana i krzywdzona, ma taki potencjał do zjednoczenia się ponad podziałami etnicznymi, światopoglądowymi czy narodowymi?</span></p>
<p style="margin: 0px; font-stretch: normal; font-size: 12px; line-height: normal; font-family: Helvetica; -webkit-text-stroke-width: initial; -webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0);"><span style="font-size: 12pt; -webkit-font-kerning: none;">Od Czarnego Protestu po Women's March, dziewuchy zdają się brać los nas wszystkich w swoje ręcę, a reakcyjny bełkot jak pozornie humorystyczne warsztaty zatytułowane "Jak Być Posłuszną i Uległa Żoną", to ostatnie tchnienie zaszczutej i odchodzącej w niebyt skamieliny.</span></p></div>Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-78084758130577446022017-11-09T02:16:00.001-08:002017-11-09T12:13:09.864-08:0011 Listopada<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">Czym jest patriotyzm w czasach pokoju i względnego spokoju? Czy gotowość oddania swoich wygód, a nawet życia symbolom i wzniosłym hasłom to faktycznie praktyczny wymiar przywiązania do społeczności w której żyjemy? Wreszcie – czy to oddanie oferowane przez adeptów ruchów narodowych to chęć szczerego zaangażowania czy jedynie hasła pozostające na poziomie deklaracji?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">Obserwacja wydarzeń jak marsze patriotyczne czy działalności organizacji narodowych choćby w social media sugeruje mi, że tożsamość ruchów deklarujących miłość do ojczyzny budowana jest aktualnie przede wszystkim na retoryce animozji i nienawiści to rozmaitych grup zdefiniowanych jako „wrogowie”: od mniejszości seksualnych, „lewaków” aż do cudzoziemców – w tym uchodźców oraz imigrantów. Czy to są tendencje solidarne ze społecznością Polaków, budowaną też przecież przez wspomnianych przeze mnie wyżej, a wykluczanych przez środowiska narodowe ludzi?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">W badaniu CBOS z roku 2015 wywnioskować można, że większość (bo 68 procent badanych) uważało, że migracja ludzi (nawet w celu podjęcia pracy – czyli imigracja zarobkowa) pomiędzy państwami jest korzystna dla tych państw, podając jako jeden z argumentów fakt, że pozytywnie wpływa to na kulturę i poziom tolerancji w społeczeństwach. 63 % Polaków natomiast, w badaniu z roku 2010 wskazało, że homoseksualizm, nawet jeżeli nie jest według nich „naturalny”, to należy go tolerować. W 2017 r. 52 % badanych deklaruje swoje poparcie dla prawa do związków partnerskich dla osób o orientacji homoseksualnej. Można by z tego wysnuć teorię, że hasła głoszone w imię obrody narodu, z postawą tego narodu nie za bardzo licują. Czym zatem te postawy są? Czy jedynie nośnymi hasłami wokół których można budować polityczne zaplecze? Czy faktycznie negatywne komunikaty i emocje to jedyny sposób budowania tożsamości?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-POJc_b320_E/WgQuoqamABI/AAAAAAAACQA/cjfHaxjQ9c8DK17III0XnmP9Y7UvDcWXwCLcBGAs/s1600/13178669_1207153885964214_7213610005398045921_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="298" data-original-width="480" height="198" src="https://2.bp.blogspot.com/-POJc_b320_E/WgQuoqamABI/AAAAAAAACQA/cjfHaxjQ9c8DK17III0XnmP9Y7UvDcWXwCLcBGAs/s320/13178669_1207153885964214_7213610005398045921_n.jpg" width="320" id="id_3f04_2d20_24a_3a8b" style="width: 320px; height: auto;"></a></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">Gdybym w tym miejscu miał zaproponować alternatywę, pokrywającą ten wydawało by się istotny dla postaw patriotycznych obszar społecznej solidarności , czy po prostu troski o współobywateli, to miałbym kilka pomysłów:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><b>Wizerunek</b> – chcąc dać Polakom poczucie dumy wynikającą jedynie z faktu, że są Polakami (jakkolwiek nielogiczna wydawać się może duma z rzeczy na którą nie mieliśmy absolutnie żadnego wpływu), warto było by wziąć pod uwagę, że wedle badań statystycznych te staropolskie przywary jak gościnność i tolerancja są dla nich ważne, więc machanie sztandarami opisującymi kto ma wypierdalać a kto zawiśnie na drzewie sprawi najpewniej, że większość rodaków będąc za granicą, nie będzie chciało jakoś szczególnie epatować swoją narodowością</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><b>Obrona</b> – ponieważ aktualnie w naszym regionie panuje względny pokój, prawdziwe zagrożenie czai się wewnątrz – zarówno w procesach legislacyjnych mogących ograniczyć naszą cenną przecież spuściznę wolności i swobody, jak i w grupkach bojówek zagrażających zwykłym obywatelom. Dodam, że nie są to wcale grupki cudzoziemców. Częściej są to grupki „obrońców” narodu właśnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><b>Solidarność</b> – żyjemy w społeczeństwie nierówności. Pośród nas są ludzie, którzy mają trudność z zapewnieniem sobie dostatecznej ilości pożywienia, z różnych przyczyn nie mogą znaleźć pracy lub stracili dach nad głową. Troska o nich – praktyczna, nie tylko deklaratywna, była by tym wymiarem solidarności, który doskonale wpisał by się w etykę patriotyczną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><b>Spuścizna</b> – czyli dbałość o to, żeby naszym dzieciom świat, a przecież również kraj w którym żyjemy jest jego częścią, pozostawić w stanie lepszym (a przynajmniej nie gorszym) niż go zastaliśmy. Troska o środowisko naturalne jest tutaj chyba rzeczą absolutnie nadrzędną, tak więc spychanie problemów związanych z ocieplającym się klimatem, czy bardziej lokalnie – smogiem, do kosza z plakietką „lewackie pierdolenie” jest wobec przyszłości (również narodu) absolutnie nieodpowiedzialna.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">Każda z powyższych propozycji może oczywiście zostać przez stereotypowego nacjonalistę potraktowana jako żydomasońska propaganda, nie zmienia to jednak obiektywnego faktu, że nawet średnio inteligentna małpa przyzna, iż wszystkie są bardziej patriotyczne niż rwanie płyt chodnikowych i rzucanie racami w „lewaków”.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br></span></div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-68298611438189521892017-04-05T14:38:00.000-07:002017-04-05T14:40:29.202-07:00Idealizm vs Pragmatyzm<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">Ludzka natura pełna jest wad, część z nich jesteśmy w stanie moderować, inne zakorzenione są w nas tak głęboko, że nie sposób się ich wyprzeć. Jednym z takich właśnie atrybutów człowieczeństwa jest potrzeba oceny innych. Ich wyglądu, zapachu, zachowania, nawyków - wszystkiego co zostanie zaobserwowane przez nasze zmysły. Na prymitywnym poziomie przetrwania to zapewne przydatny mechanizm, pozwalający np. dobrać odpowiadających nam partnerów, świeże jedzenie czy unikać groźnych sytuacji. Na poziomie bardziej świadomym, często oceniamy innych by dowartościować siebie, a gdy pryzmatem jest coś silnie oddziałującego na nasze emocje, pcha nas w objęcia fanatyzmu. </span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">To właśnie ta ideologiczna, czy emocjonalna forma oceniania innych jest najtrudniejsza do powstrzymania, bo w jej przypadku zwykle mamy świadomość procesu, ale jednocześnie czując moralne prawo by nie przestawać. Jednocześnie to właśnie ludzie wierzący w szczytne idee, a na ich podstawie chcący zmieniać społeczeństwa, powinny mieć świadomość, że moralizatorstwo ma absolutnie odwrotny skutek.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-X2MKFWWMIZY/WOVisV4w6iI/AAAAAAAACNI/7izvB8YTDXQAF4QUPGXBHUFbwGikwqy-gCLcB/s1600/Vegans_are_Vegetarians_too_2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="303" src="https://4.bp.blogspot.com/-X2MKFWWMIZY/WOVisV4w6iI/AAAAAAAACNI/7izvB8YTDXQAF4QUPGXBHUFbwGikwqy-gCLcB/s320/Vegans_are_Vegetarians_too_2.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"></span><br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">Gdy w roku 1944 Donald Watson po raz pierwszy użył terminu "vegan", dając jednocześnie początek inicjatywie Vegan Society, zdefiniował "ruch" na bazie relatywnie luźnej definicji "wykluczenia z diety pokarmów pochodzenia zwierzęcego, w tym mleka, jaj i ryb", pociągnął za sobą dosyć liczną grupę zorientowanych na różne cele wegetarian. Część z nich chciała dbać o własne zdrowie, część uważała tą dietę za najlepszą dla planety, a część nie chciała uczestniczyć w krzywdzie zwierząt. W roku 1949 natomiast, gdy kontrolę nad organizacją przejął Leslie J Cross, definicja została nieco zmodyfikowana. Od tego momentu wymagania stawiane aktywistom były bardziej restrykcyjne, a gdy ktoś ich nie spełniał, w oczach Crossa nie mógł zostać uznany "prawdziwym weganinem". W tym czasie liczebność ruchu drastycznie się skurczyła. </span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">Tej szczególnej formy ostracyzmu z łatwością doświadczamy dzisiaj, choćby na facebookowych grupach dyskusyjnych dotyczących weganizmu, gdzie tabuny neofitów znajdą etycznie wątpliwą firmę kosmetyczną z której produktów korzystasz, zajrzą do twojej kawy i sprawdzą co jada twój kot - wszystko po to aby udowodnić ci jak daleko masz do prawdziwego weganina. Historie o szukaniu "szkodliwej chemii" w składzie solonych chipsów bywają już wesołym smaczkiem dyskusji, dla wielu jednak - szczególnie tych wchodzących w tematykę diety, ekologii czy praw zwierząt, będzie to sygnał, że nie jest to miejsce dla nich. </span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">W każdym przypadku, gdy nasze działania nastawione są na cel, ważne oczywiście są idee i wartości, nadrzędny jednak jest pragmatyzm. Z perspektywy zwierząt na przykład, nie ma znaczenia czy redukcja uboju następuje z powodów etycznych, zdrowotnych czy po prostu jest wynikiem mody na lansowaną przez gwiazdy dietę. Ma natomiast znaczenie czy ktoś nie uczestniczy w przemyśle hodowli i uboju zwierząt, niemniej czasami zje chipsy z olejem palmowym, lub zgodnie z logiką "wszystko albo nic" stwierdzi, że te chipsy dobrze będą smakowały w zestawie z hamburgerem i mlecznym szejkiem, skoro i tak marny z niego weganin.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">Inny wymiar braku tego potrzebnego dla osiągania celu pragmatyzmu jest dis dla wielkich korporacji, bo CEO mają prawa zwierząt w dupie i robią to tylko dla kasy. Jeżeli to oznacza więcej wegan, mniej mordowanych zwierząt, kogo obchodzą intencje zarządu?? Ludziom z łatwością przychodzi krytyka organizacji takich jak PETA, czy bardziej lokalnie Otwarte Klatki, bo współpracują i promują duże marki, które posiadają jedynie wąski segment etycznych usług, pośród masy "business as usual". Ale to właśnie ogromne sieci proponujące wegańskie kanapki mają potencjał do popularyzacji zjawiska na niespotykaną dotychczas skalę. To czego w tym zakresie dokonały duże sieci jak Whole Foods, Chipotle, Starbucks czy Subway w jakieś 2 lata, lokalne para-indyjskie bary wegetariańskie nie dokonały w 20.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"></span><br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">"Ludzie mówią 'Przeszedł bym na weganizm, ale za bardzo lubię ser', więc przejdź na weganizm, poza serem" - ten cytat przewodniczącego Vegan Outreach Jacka Norrisa wielu adeptów "ruchu" przyprawia co najmniej o niestrawność. Jest on jednak esencją wegańskiego pragmatyzmu, skoncentrowanego na maksymalnym, możliwym ograniczeniu cierpienia zwierząt. </span></div>
<br />
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">Mnie równie trudno pogodzić się z tą dewizą jak gościowi obok, dlatego przyjmuję następującą zasadę: sam ustalam sobie własne standardy, tak wysokie jak tylko podpowiada mi serce i rozsądek, pozostawiając dokładnie tą samą możliwość innym - bez oceniania.</span></div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-89968854112934202172017-01-29T22:55:00.001-08:002017-01-30T22:13:56.026-08:00Jajko Czy KuraWybieramy sobie liderów, którzy reprezentują nasączone nienawiścią i ksenofobią społeczeństwo, czy liderzy propagujący taką właśnie retorykę legitymizują (i prowokują) zachowania społeczne oparte na nienawiści?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-C0EQ7b8gV6U/WI7jGE852SI/AAAAAAAACLw/-kBtL6ZGjx0N5UedDWN2ve4kZ6EA6VUPgCLcB/s1600/mqdefault.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="112" src="https://3.bp.blogspot.com/-C0EQ7b8gV6U/WI7jGE852SI/AAAAAAAACLw/-kBtL6ZGjx0N5UedDWN2ve4kZ6EA6VUPgCLcB/s200/mqdefault.jpg" width="200" /></a><br />
<br />
<div>
<br />
Trend wrogości do wszystkiego co nie jest spójne z białym, chrześcijańskim profilem etniczno-tożsamościowym wydaje się być szczególnie dominujący w europejskim i amerykańskim pejzażu społecznym. Od Brexit, poprzez ustawy antyaborcyjne i antyimigrancką retorykę, po Trumpa obsadzającego swoją administrację neonazistami. Horyzont wydaje się być zdominowany przez dyskurs obarczający winą za światowy kryzys "obcych" oraz "lewacką" ideologię otwartości. Na myśl przywodzi to niemiecki marzec 1933. Wydaje się, że coś co tliło się od lat, powstrzymywane nieco przez "poprawność polityczną", teraz dostało zielone światło i eksplodowało. Pali meczety i bije studentów z wymiany. Demoluje sklepy i domy imigrantów (również polskich) oraz (znów) upolitycznia kobiecie łona. Prawa mniejszości seksualnych zeszły na dalszy plan, bo wątpliwe jest prawo do własnego zdania, jeżeli nie jest ono spójne z dominującym kierunkiem rozumowania.</div>
<br />
<div>
<br />
Często sam jestem ofiarom swojego zbyt dużego zaufania w demokrację i wiary w wartość płynącą z różnorodności światopoglądowej. Nadal wierzę, że monopol paradygmatu i duszenie się we własnej, sztywnej wizji świata nie służy ani społecznemu współżyciu, dialogowi ani jakiemukolwiek rozwojowi. Natomiast sytuacja w której dominująca narracja, mało tego, że niechętnie dopuszcza do głosu innych, orze osiągnięcia, które - jak wierzę, pozwalają nam koegzystować we względnym pokoju, wydaje się być sygnałem alarmowym. Żadne przywileje i prawa nie są nam dane. Są, dopóki je egzekwujemy i ich bronimy.</div>
<br />
<div>
<br />
<br /></div>
<br />
<div>
<br />
Czy zatem fala kryzysów gospodarczych, coraz większe rozwarstwienie społeczne, plutokratyczne rządy (często mylnie określane "lewicowymi") były powodem frustracji, sprytnie wykorzystanej przez prawicowych populistów? Czy też nienawiść do wszystkiego co inne i obce głęboko zakorzeniona jest w naszych umysłach i czeka tylko na szansę by objąć stery naszej historii? Uparcie i naiwnie chcę wierzyć, że nienawiść to sprytnie ukierunkowana przez cynicznych demagogów złość. Trudno było by mi żyć z przekonaniem, że każdy wyborca Trumpa, PiS, Theresy May czy Marine Le Pen to ziejący nienawiścią ksenofob. To oznaczało by, że jakiekolwiek próby wpływania na aktualną rzeczywistość są zupełnie beznadziejne i oznaczają wojnę - my kontra oni.</div>
<br />
<br />Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-83497492703369164142017-01-29T08:17:00.000-08:002017-01-29T08:17:16.231-08:00Bezcelowe Dywagacje PolityczneCo wybory naszych liderów mówią o nas samych? Czy faktycznie są oni odbiciem naszej kolektywnej świadomości, albo przynajmniej świadomości tych, którzy do tej roli ich powołali? Było by to pewnie wygodne uproszczenie, dające zarówno oponentom jak i zwolennikom oręże łatwej klasyfikacji całych grup wyborców. Tymczasem wydaje się, że elektorat Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej czy jakiejkolwiek innej partii nie jest jednolitą masą o identycznych motywacjach i oczekiwaniach, a próba takiego uproszczenia to nic innego jak mechanizm myślenia stereotypowego.<br />
<br />
Nie ma wątpliwości, że tendencje w polityce europejskiej oraz amerykańskiej w obecnym czasie są skoncentrowane wokół reakcyjnego, konserwatywnego, a często ksenofobicznego nurtu. Niemniej stwierdzenie, że jest to wynik upadku wartości postępowych czy też porażki mało wyrazistych i konsekwentnych środowisk lewicowych, będzie tylko małą częścią prawdy. Tak jak nie da się w łatwy sposób sklasyfikować wyborców danej formacji, nie sposób też wskazać jednej przyczyny (i ewentualnego remedium na nią) tego stanu rzeczy. Najpierw trzeba by rozdzielić motywacje ludzi czynnie uczestniczących w procesach politycznych - na emocjonalne i merytoryczne. Przeważnie w podejmowaniu decyzji towarzyszą nam wszystkim obydwa elementy, niemniej w różnych stosunkach. Biorąc pod uwagę trend memoizacji i infantylizacji przekazu (przy okazji kampanii wyborczych ale również w czasie sankcjonowania, czy też podważania - w przypadku opozycji, rzeczywistości powyborczej) mniemam, że większość odbiorców komunikatów, to ludzie kierujący się głównie emocjami. Tak przynajmniej obstawiają spin doktorzy, co szczególnie widać było w wyborach prezydenckich w USA, gdzie urząd objął gość najpopularniejszy, najgłośniejszy i działający według marketingowej maksymy: "nieważne jak mówią, byle by mówili". Krótkie i proste zabiegi retoryczne ("pozbędziemy się imigrantów", "wysuszymy bagno", "rozbijemy układy"), nazywane czasami "populizmem", zdecydowanie trafiają w emocje i o ile nie zostaną przeanalizowane przez rozum, w łatwy sposób polaryzują odbiorców. Część - zazwyczaj zmęczona status quo, bez namysłu podda się nośnym hasłom, inna część - zrażona hasłami godzącymi w ich wartości, przeciwnie. O ile postać Trumpa może być łatwiejsza do klasyfikacji - z racji na pewnego rodzaju dystynkcję jaką niesie ze sobą amerykański urząd prezydenta i tego jak bardzo postać popularnego biznesmena z niewyparzoną gębą i totalitarnymi zapędami do niej nie przystaje, o tyle różnice pomiędzy dwoma największymi obozami politycznymi w Polsce mogą pozostawiać więcej odcieni szarości.<br />
Przechodząc do drugiej grupy uczestników życia politycznego - tych rządnych informacji merytorycznych, sprawa wydaje się nieco komplikować. Szczególnie z perspektywy partii, która chciała by ze swoim programem wpisać się w potrzeby społeczne, ucząc się ich na podstawie wyników ostatnich wyborów. Klasyczny rozdział (lewica - prawica) wydaje się nie mieć zastosowania w przypadku partii, które (nawet jeżeli na poziomie deklaratywnym tylko) są jednocześnie postępowe społecznie (czyli klasycznie kojarzone z lewicą) a liberalne gospodarczo (klasycznie konserwatywna polityka fiskalna kojarzona z prawicą), lub odwrotnie. Być może rozdział dwuosiowy (Lewica, Prawica, Populiści, Libertarianie) bardziej przystaje do czasów w których żyjemy, wydaje mi się jednak, że ilość informacji i zmiany społeczno-gospodarcze przed jakimi stoimy generują nieco inny rozdział:<br />
<br />
<ul>
<li><b>Widzów</b> - którym do podjęcia decyzji wystarczy dobry spektakl i nośne hasła</li>
<li><b>Analityków</b> - którzy przed podjęciem decyzji przeanalizują program wyborczy, wycieki z WikiLeaks, stos artykułów z portali internetowych i raporty finansowe kandydatów</li>
<li><b>Wiernych Wyborców </b>- którzy od lat głosują na swoją partię, niezależnie jaki program i jakie hasła aktualnie ona promuje</li>
</ul>
<div>
Jak pisałem wyżej, każdy z nas może mieć cechy ze wszystkich tych grup, tyle że w różnym stopniu dominujące nasz proces decyzyjny.</div>
<div>
Na pytanie w jaki sposób politycy powinni reagować na tak zróżnicowany profil wyborców, nie ma chyba dobrej odpowiedzi. Być może autentyczna propozycja wartości, w które sami wierzą, podana w przejrzystej i rzeczowej formie ma największą szansę na to, by każde z ugrupować zbudowało swój własny elektorat. Aktualna taktyka generowania strachu, tworzenia medialnego show sprawia, że często rozsądni ludzie podejmują mało rozsądne decyzje. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że w dobie społecznych zawiłości, triumfu bezsensownej w polityce roli spin doktorów i ludzkiej tendencji do stereotypowania, to jest naiwne myślenie życzeniowe porównywalne z tym, abyśmy wszyscy byli szczęśliwi, piękni i bogaci.</div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-76560213558748982832016-10-14T15:50:00.000-07:002016-10-15T14:35:35.425-07:00 Hillary TrumpZ perspektywy europejskiego obserwatora, wybory prezydenckie w USA mogą wydawać się zarówno ekscytujące, jak i mało zróżnicowane z drugiej strony(porównując je choćby do tych odbywających się na starym kontynencie). Przeciętny wyborca amerykański, w trakcie wielu miesięcy przygotować do mianowania nowego prezydenta, poznał kilka nazwisk: Trump, Clinton, Sanders, Cruz, Rubio, wszystkie związane z dwoma dominującymi partiami - Demokratami oraz Republikanami. Ostatecznie, po prawyborach i wykluczeniu wewnątrzpartyjnej konkurencji, w głowach publiki zapisały się dwa nazwiska: Trump i Clinton. Zadbały o to niemal wszystkie, duże, narodowe i międzynarodowe media. Jak to się stało, że świat tak mało słyszał o Jill Stein z Partii Zielonych, Garrym Johnsonie - Libertarianinie, czy niezależnym Evanie McMullinie? Ano żadne z nich nie zostało zaproszone na oficjalne debaty prezydenckie, organizowane przez <b>Comission Of Presidential Debates</b>. Kandydaci, którzy mimo wszystko chcieli skorzystać z wydawało by się naturalnego w demokracji prawa do zaprezentowania swojej platofrmy podczas debaty, nie zostali do niej dopuszczeni, czy wręcz <a href="http://heavy.com/news/2016/09/jill-stein-escorted-off-removed-hofstra-campus-police-before-presidential-debate-protest-livestream-twitter-facebook/" target="_blank" id="id_d0c6_622_767e_7f1b">zmuszeni do opuszczenia miejsca w którym ta się odbywała.</a>.<br>
<div>
<br></div>
<div>
<img alt="" id="id_cae9_1a0a_1507_b4ef" src="https://lh3.googleusercontent.com/-L6M_jZD2DZo/WAFVVNP0wgI/AAAAAAAACIo/FeNf3GqGqfM/%25255BUNSET%25255D.png" style="height: auto; width: 216px;" title="" tooltip=""><br>
Czym jest tak zwana "<b>Komisja Debat Prezydenckich</b>"? Wbrew swojej szumnej i urzędowo brzmiącej nazwie, jest to niezależna korporacja o charakterze non-profit, działająca jednak dzięki hojnym datkom majętnych sponsorów. CPD powstało w roku 1987, z inicjatywy oficjeli dwóch największych partii: Demokratów i Republikanów. Ta organizacja zarządzana przez dominujące w lokalnej polityce środowiska powstała w odpowiedzi na niezadawalające dla niego działania <b>League Of Women Voters</b>, która odpowiadała za debaty od roku 1976. Przełomowym zdaje się być rok 1980, kiedy Jimmy Carter konkurujący z Ronaldem Reaganem zrezygnował ze swojego udziału w debacie, z racji dopuszczenia przez Ligę, mającego ok. 15% poparcia, niezależnego kandydata Johna Andersona. W kolejnych wyborach, w roku 1984, kandydaci z szeregów republikańsko - demokratycznych: Reagan i Mondale kolejno odrzucili 83 nazwiska proponowanych przez Ligę moderatorów debaty. Rok przed kolejnymi wyborami narodziła się Komisja, przewodzona m.in. przez Franka Fahrenkopfa, który - jak sam przyznał podczas konferencji prasowej w 1987: "osobiście wierzy, że kandydaci tzw. trzecich partii powinni być wykluczeni z debat". Symboliczny próg 15% zostaje przyjęty jako warunek konieczny dla dopuszczenia do debaty, w rezultacie kandydaci z partii nie mających za sobą dużego kapitału nie są w stanie w żaden sposób przebić się do świadomości wyborców. Błędne koło zostaje domknięte, a miliony Amerykanów powierza swoje życie ludziom wybieranym zgodnie z filozofią "mniejszego zła". Kolejni lokatorzy Białego Domu różnią się od siebie głównie retoryką, grzecznie realizując interesy lobby zbrojeniowego, energetycznego czy spożywczego.<br>
<div>
<br></div>
<div>
Czy można więc winić Amerykanów, że za ich sprawą na czele największego globalnego gracza stanie <a href="https://www.washingtonpost.com/blogs/plum-line/wp/2016/09/01/trump-returns-to-his-old-standbys-xenophobia-hate-lies-and-yes-mass-deportations/?utm_term=.cd31696c1c10" target="_blank">prymitywny szowinista - ksenofob</a> lub <a href="http://www.inquisitr.com/3574741/wikileaks-podesta-emails-hillary-clinton-praised-fracking-said-us-should-be-the-number-one-oil-and-gas-producer/" target="_blank">cyniczna manipulatorka</a>? Dotarcie do niezależnych mediów, prezentujących innych, nie związanych z establishmentem kandydatów wymaga zachodu, a przede wszystkim świadomości, że takowe istnieją. Dopóki o kierunku i formie publicznej debaty decydują prywatne korporacje pod przykrywką niezależnych organizacji takich jak CPD, dopóty możemy mówić o demokracji, conajwyżej fasadowej...<br>
<br>
<a href="http://www.democracynow.org/" target="_blank">http://www.democracynow.org</a><br>
<a href="http://www.commondreams.org/" target="_blank">http://www.commondreams.org</a><br>
<a href="http://www.truthdig.com/" target="_blank">http://www.truthdig.com</a><br>
<a href="http://www.alternet.org/" target="_blank">http://www.alternet.org</a></div>
</div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-13463393369123841862016-09-17T09:13:00.001-07:002016-09-17T10:35:42.137-07:00Pakowanie - sztuka niedoceniana Zamiast pisać kolejny tekst o tragediach tego świata, postanowiłem podzielić się swoimi doświadczeniami z podróży. Dokładniej rzecz biorąc, przygotowań do podróży, a będąc nawet bardziej precyzyjnym - umiejętnością pakowania. Pakowania efektywnego - dodam, bo wrzucić kilka ciuchów do walizki potrafi chyba każdy. Osobiście, nauczony wszelkiego rodzaju punkowymi wyjazdami, gdzie kawałek miejsca na nadkolu vana jest na wagę złota, zarówno na 2 dniowy, jak i 2 tygodniowy wyjazd pakuję się do jednego plecaka. Po kolei:<div>Zakładamy wariację wyjazdu na dłużej, w przypadku krótszego.... jest jeszcze łatwiej. </div><div><br></div><div><br></div><div><img id="id_1cbc_6494_4d3b_9233" src="https://lh3.googleusercontent.com/-NeMJNf0uOuo/V91tHAPk_dI/AAAAAAAACH0/1hZbpKHJ4dA/%25255BUNSET%25255D.png" alt="" title="" tooltip="" style="width: 298px; height: auto;"> <br></div><div><br></div><div><br></div><div><b>Odzienie wierzchnie</b></div><div>Jedne spodnie, na własną dupę - jeżeli wyjazd wiąże się z graniem koncertów warto drugą parę wrzucić do plecaka. Nie polecam przepacać jedynej pary spodni. Jeżeli wyjazd jest czysto turystyczny, jedne spodnie powinny wystarczyć (jeżeli sezon trafia nam się letni, do plecaka spodzień krótki)</div><div>Bluza, na grzbiet - windbreaker/przeciwdeszczówka, jeżeli zwiewny, do plecaka</div><div><br></div><div><b>T-Shirty</b></div><div>Ważna sprawa - nic bardziej reprezentatywnego niż koszulka z ulubioną kapelą (albo z ulubionej firmy): 5/6 szmatek na dwutygodniowy wyjazd powinno być w sam raz - znowu, jeżeli to wyjazd koncertowy, ekstra koszulka do przepocenia w trakcie gigu.</div><div><br></div><div><b>Bielizna</b></div><div>Bokserki (czy slipy, jak kto woli) - analogicznie jak t-shirty: 5/6 par, skarpety - 4/5 par</div><div><br></div><div><b>Kosmetyczka</b></div><div>Wszelkie małe pojemniczki przeznaczone do podróży samolotowych, sprawdzą się rownież w naziemnych wojażach. Maszynka do golenia - jeżeli, elektryczna. Ewentualnie medykamenty, plasterki itd</div><div><br></div><div><b>Gadżety</b></div><div>iPad, jak koledzy przynudzają, można zagrać w Plants vs Zombie. Ładowarki, kable, słuchawki: najlepiej w małej, poręcznej torebeczce. Mały ręcznik, mokre chusteczki. Wszystko mieści się w dodatkowej, mniejszej kieszeni mojego plecaka. Okulary słoneczne! Nic bardziej frustrujacego niż ich brak.</div><div><br></div><div><b>Pakowanie</b> </div><div>Ciuchy najlepiej zwijać w rulony i pakować systemem: poziomo środkiem i pionowo bokami</div><div><br></div><div><b>Zarządzanie</b></div><div>Żeby cały system się sprawdził, trzeba przygotować się na odpowiednie zarządzanie zasobami.</div><div>Bieliznę, najlepiej prać - jeśli jest taka możliwość. Jeśli nie ma, skarpetki można nosić wpierw na prawej, potem na lewej stronie. Wypranie majtów uda się choćby pod kranem w kiblu na stacji benzynowej. Suszenie przez okno zadziała lepiej niż niejedna suszarka. Na śmierdzące, przepocone rzeczy warto mieć szczelny worek lub odrębną kieszeń (najlepsze plecaki dla surferów, z kieszenią na mokre boardshorty), inaczej świeżynki po jednym dniu mezaliansu również będą capić. T-Shirty należy wymieniać trybem organoleptycznym, nie cyklami. </div><div><br></div><div>Zaryzykował bym stwierdzenie, że ten system sprawdzi się dla każdego, niemniej owy każdy, sam do niego musi się przekonać. Jak wszędzie, i tutaj kierował bym się zasadą: "nie uszczęśliwiajmy nikogo na siłę".. </div><div><br></div><div><br></div>Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-58908682178695290302016-06-21T00:05:00.001-07:002016-06-21T00:06:35.049-07:00Krótka refleksja o gównianej branży żywieniowejWczoraj media społecznościowe aż huczały po informacyjnej eksplozji dotyczącej zarzutu łamania praw pracowniczych w jednej z wegańskich restauracji. Słuszne oburzenie podsycane było dodatkowo oczekiwaniem "etyczności" tego typu biznesu. Sprawa wydaje się być w toku, mnie - bardziej od clue sprawy, przykrywanego warstwami szybkiej informacji, poraziły setki komentarzy, z których płynie dosyć ciekawy wniosek: praca w gastronomii jest pracą gównianą. Na gównianą lub żadną umowę, za gówniane pieniądze i w gównianej atmosferze (bo szybko trzeba wykarmić wymagającego klienta). W związku z powyższym, wszelkie oczekiwania pracownikow tej branży, odnośnie lepszej płacy, stabilnej formy zatrudnienia czy komfortowych warunków, można sobie w dupę wsadzić, wiedzieli bowiem na co się pisali w momencie zatrudnienia. Trudno zarzucić właścicielom rzeczonych biznesów, by owe fakty podczas zatrudniania pracownikow skrywali, jak się bowiem okazuje wszyscy to wiedzą - gastronomia to gówniana branża. <div><br></div><div><img id="id_baa_f734_2645_7887" src="https://lh3.googleusercontent.com/-RHEne7ALkkA/V2jnJHO_j4I/AAAAAAAACFE/eidjpWprHtE/%25255BUNSET%25255D.png" alt="" title="" tooltip="" style="width: 371px; height: auto;"> <br><div><br></div><div>Co natomiast mówi o nas jako o społeczeństwie fakt degradowania wartości pracy ludzi, którzy nas karmią, przygotowują jedzenie, zajmują się rolnictwem (rownież uwłaczającą w oczach dużej części społeczeństwa profesja), gdy tym samym rzutem, wszelkiej maści traderów, korporacyjnych mącicieli czy speców od reklamy awansujemy do grona wykwalifikowanych ekspertów? Zdaję sobie sprawę z naiwności tego pytania, jednocześnie czuję, że powinniśmy je sobie zadać.</div></div>Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-81928383381769076322016-04-22T12:36:00.001-07:002016-04-22T12:40:31.406-07:00"Światowe media donoszą, że prezydent pierdnął..."<div style="text-align: justify;">Media społecznościowe, być może bardziej niż sam internet, zupełnie zmieniły sposób w jaki konsumujemy informacje. Możliwe, że większość z nas właśnie tam, na Twitterze, Facebooku, Tmblerze, wpierw szuka informacyjnego ładunku. Nic w tym zaskakującego - wszystko zagregowane, podane w krótkiej, atrakcyjnej formie, tylko... jakie informacje trafiają do naszych feedów? Zupelnie abstrahując (tym razem) od sprytnych algorytmów wyrzucających nam spersonalizowane treści, sama specyfika powszechności tych narzędzi, sprawia że publicystą zostaje każdy mający dostęp do sieci. Tak egalitarna forma ma oczywiście mnóstwo zalet, niemniej brak reporterskiego zacięcia i dystansu sprawia, że "wiralne" stają się głownie treści emocjonujące oraz łatwe w konsumpcji. W taki oto sposób na wyciagnięcie ręki mam na swoim facebookowym wallu szereg informacji o tym jak Kukiz bluzgał w kuluarach na Zawiszę, co z ambony pierdolił Międlar, jakie bzdury wygadywał Waszczykowski, na próżno jednak szukać choćby informacji o TTIP czy CETA i dotyczących ich ustaleń poczynionych ewentualnie podczas konferencji Polish-American Investment Dialogue, w której niedawno uczestniczyła Premier RP. Trudniej też znaleźć jakieś wzmianki o projekcie Ustawy Antyterrorystycznej, która notabene trafiła, chyba nieco przypadkiem, w ręce organizacji Panoptykon, podczas gdy zdrowy rozsądek podpowiada, że wraz ze wspomnianą transatlantycką umową handlową, powinna być w centrum zainteresowania wszystkich obywateli, bo przecież będzie miała bezpośredni wpływ na ich życie. Inaczej niż majaczenie posłanki Pawłowicz i relacje miedzy Prezydentem RP a prezesem jego partii. Wydaje się, że sami w sobie taki konsumencki nawyk kształcimy, takie też informacje dostajemy rownież od mediów głównego nurtu - emocjonujące, nie rzeczowe.</div><img id="id_95af_502c_5e58_b53d" src="https://lh3.googleusercontent.com/-NHSUBujXQks/Vxp9Q-ZnSQI/AAAAAAAACEQ/BDYlGfqEvGI/%25255BUNSET%25255D.png" alt="" title="" style="text-align: justify; width: 254px; height: auto; float: left; display: block;"><div style="text-align: justify;">Ta dominacja formy nad treścią, emocji nad wkładem merytorycznym, rzutuje rownież na nasze polityczne zaangażowanie, które bliższe jest kibolstwu niż uczestnictwu w organizowaniu życia społecznego (że tak idealistycznie to określę). Tym samym - pojęcie lewicy i prawicy zupełnie straciło na znaczeniu, gdy ludzie lewicowo wrażliwi obstają za szowinistycznym Leszkiem Millerem czy oddają głos na neoliberalną Platformę Obywatelską, prawica natomiast inwestuje w socjalizujące gospodarczo Prawo i Sprawiedliwość. W efekcie rownież projektowane pieczołowicie przez spin doktorów kampanie wyborcze są w rzeczywistości niczym innym jak sprawnie zrealizowaną kampanią reklamową grającą na naszych emocjach i usypiającą analityczny zew czy zdrowy rozsądek. </div><div style="text-align: justify;">Chciałbym wierzyć, że powstająca Rada Mediów Narodowych magicznie sprawi, że media publiczne, w odróżnieniu od tych komercyjnych, nie będą działały w imię wskaźników oglądalności i kapitału ręklamodawcow oraz akcjonariuszy, a publicznej misji. Z natury jednak jestem gościem "szklanka-do-połowy-pusta", więc pozostanę przy swoim rytuale codziennego przeszukiwania Twittera oraz śledzenia dodanych do readerów kanałow INFORMACYJNYCH oraz publicystycznych. Papkę zostawię sobie na weekendowy relaks.</div>Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-32339247160434352672016-02-12T08:17:00.000-08:002016-02-13T01:36:33.327-08:00Kurcząca się planeta<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
Pierwotnie tekst ten ukazał się w <a href="http://zielonewiadomosci.pl/tematy/zwierzeta/ludzie-zwierzeta-i-kurczaca-sie-planeta/" target="_blank">Zielonych Wiadomościach</a>, wydał mi się jednak na tyle istotny, by powielić go na stronach mojego bloga. Problem błyskawicznie zaludniającej się planety i zasobów niewystarczających aby rosnącą populacje wyżywić, pojawia się w zarówno w prasie naukowej jak i w popkulturowej przestrzeni od dawna. Niewydolność czy wręcz szkodliwość obecnego systemu spożywczego zainteresowała świat stosunkowo niedawno, a rozpędu w ostatnim czasie nadał temu niewygodnemu tematowi świetny dokument <a href="http://www.cowspiracy.com/" target="_blank">Cowspiracy</a>.</div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
Poniżej zebrałem kilka faktów, istotnych jeżeli jako gatunek chcemy przetrwać bez konieczności znacznego ograniczenia antropopresji.</div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<br />
Publikacje takie jak "The Future of Planet Earth: Scientific Challenges in the Coming Century" autorstwa United States Geological Survey (<b>USGS</b>) czy raport z serii "Global Environment Outlook" autorstwa United Nations Environment Programme (<b>UNEP</b>) zgodnie ostrzegają, że utrzymanie dotychczasowego tempa wzrostu liczebności naszego gatunku sprawi, że oczekiwane 9 miliardów ludzi w roku 2050 będzie dla naszej planety wyzwaniem o wiele ponad jej możliwości. Możliwości produkcji pokarmu, dla którego przewidziana jest maksymalnie 38% powierzchnia planety, będzie znacznie poniżej potrzeb tak ogromnej populacji. Niewystarczające może okazać się również 54 miliardy ton tlenu produkowane corocznie przez rosnące na Ziemi rośliny. Poniżej potrzeb przeżycia i zachowania zdrowia jest również przewidywana ilość czystej wody przypadająca na każdego mieszkańca planety. Do ogromnej ilość produkowanych ścieków oraz odpadów przemysłowych, dodajmy jeszcze naturalną chęć dostosowywania stylu życia do standardów świata zachodniego, wraz z ich zapotrzebowaniem energetyczno-żywnościowym i The Hunger Games wydaje się sielanką.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-4BJjoxLi9fg/Vr3xN6SnlBI/AAAAAAAACCg/KqlhzwRYDxE/s1600/cowspiracy_cow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="203" src="https://2.bp.blogspot.com/-4BJjoxLi9fg/Vr3xN6SnlBI/AAAAAAAACCg/KqlhzwRYDxE/s320/cowspiracy_cow.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
Opublikowany ponad rok temu w "Proceedings of the National Academy of Sciences" artykuł podważa jednak, by ograniczanie przyrostu naturalnego, samo w sobie było szybkim i łatwym rozwiązaniem gnębiących ludzkość problemów. W chwili obecnej populacja ludzi wrasta równo o 1,2% rocznie, równocześnie populacja zwierząt hodowlanych wrasta w tym samym czasie o 2,4%. W prostym przeliczeniu, do wspomnianego roku 2050 planeta będzie musiała pomieścić dodatkowe 120 milionów ton ludzi oraz 400 milionów ton zwierząt hodowlanych. Przemysł hodowlany globalnie zużywa 3/4 powierzchni gleby, na której uprawiane są rośliny przeznaczone do konsumpcji - co oznacza, że jedynie 1/4 z nich zjadana jest bezpośrednio przez ludzi. Uprawy na potrzeby hodowli zwierząt odbywają się często nie tylko kosztem roślinnego pożywienia mogącego zaspokoić potrzeby ludzi, ale i tropikalnych lasów zamieszkiwanych przez dzikie gatunki zwierząt. Tutaj pojawia się kolejna ofiara masowej hodowli zwierząt przeznaczonych do konsumpcji - wymieranie gatunków dzikich zwierząt. Następnym pokłosiem przemysłu jest znacznie zwiększone zużycie oraz zanieczyszczenie globalnych zapasów wody. Dla przykładu, do "wyprodukowania" kilograma wołowiny potrzebne jest 15400 litrów wody. Do wyhodowania takiej samej masy pokarmu roślinnego, na przykład kukurydzy, potrzeba 1220 litrów (czyli mniej niż 10% ilości zużywanej do produkcji mięsa) , ziemniaków 290 litrów itd. </div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
W samych Stanach Zjednoczonych, produkcja mięsa odpowiada za wytwarzanie ilości ścieków 13 razy większej niż ta wytwarzana bezpośrednio przez populację ludzi.</div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
Dodajmy do tego gazy cieplarniane (dwutlenek węgla oraz metan), wytwarzane poprzez hodowlę zwierząt w ilości większej niż sumarycznie produkowane przez przemysł samochodowy, samolotowy i pozostałe formy transportu, a okaże się, że wybór tego co jemy, dla przyszłości naszej planety znaczy tak samo wiele jak planowanie rodziny czy transformacja energetyczna.</div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<a href="http://www.pnas.org/content/111/46/16610.full.pdf">http://www.pnas.org/content/111/46/16610.full.pdf</a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<a href="http://www.fao.org/docrep/010/a0701e/a0701e00.HTM">http://www.fao.org/docrep/010/a0701e/a0701e00.HTM</a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<a href="http://www3.epa.gov/climatechange/ghgemissions/global.html">http://www3.epa.gov/climatechange/ghgemissions/global.html</a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<a href="http://www.worldwatch.org/node/6294">http://www.worldwatch.org/node/6294</a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<a href="http://www.sciencemag.org/content/326/5953/716.figures-only">http://www.sciencemag.org/content/326/5953/716.figures-only</a></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<a href="ftp://ftp.fao.org/docrep/fao/010/a0701e/a0701e04.pdf">ftp://ftp.fao.org/docrep/fao/010/a0701e/a0701e04.pdf</a></div>
<br />
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<a href="http://foodtank.com/news/2013/12/why-meat-eats-resources">http://foodtank.com/news/2013/12/why-meat-eats-resources</a></div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-9131209577327679532015-10-09T17:50:00.000-07:002015-10-09T17:50:14.589-07:00"Największa" zaleta JOWO tym w jaki sposób zastąpienie ordynacji proporcjonalnej większościową (czego wymagają Jednomandatowe Okręgi Wyborcze) wpłynie na obniżenie reprezentacji różnych grup społecznych w parlamencie, zapisano całe arkusze. Każdy - czy to zwolennik, czy przeciwnik tego systemu, wie już, że do parlamentu w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych dostaje się "pierwszy na mecie". Zazwyczaj będzie to osobnik wywodzący się z partii na tyle dużej i bogatej, że mógł pozwolić sobie na lokalną akcję promocyjną i wryć się świadomość wyborców ze swojego okręgu. W takim wypadku interesy grupy wyborców kandydata dobiegającego do mety nawet jako drugi, mogą co najwyżej być przedmiotem dyskusji publicznej (dzięki mediom - głównie internetowym) natomiast mniejszą szansę mają stać się tematem sejmowych projektów i legislacji. Zwolennicy natomiast, uznają ten fakt za ofiarę wartą by wyborcy mogli oddać głos na znanego sobie kandydata, a ten był odpowiedzialny bezpośrednio przed nimi. Idea o tyle piękna, co rozmywająca oraz idealizująca rzeczywiste procesy polityczne.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Ts-VjUE6pBY/Vhhfrsc9OGI/AAAAAAAACAw/m0YOU2L3vI0/s1600/8C0A3929.view.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="http://1.bp.blogspot.com/-Ts-VjUE6pBY/Vhhfrsc9OGI/AAAAAAAACAw/m0YOU2L3vI0/s320/8C0A3929.view.jpg" width="320" /></a></div>
Ten koronny argument, uznawany nawet przez przeciwników JOWów, czyli głosowanie na człowieka zamiast na partię, jest w moim odczuciu o tyle nie trafiony, że to właśnie partia jest platformą polityczną, która przez narzędzia jak na ten przykład dyscyplina partyjna, kreuje w jaki sposób posłowie i kluby parlamentarne pracują w Sejmie. To zwykle partie mają program (choć to zdaje się wychodzić z mody, na rzecz nośnych haseł i populizmu) a twarze pojawiające się w kampanii wyborczej mają być jedynie jego nośnikami. Gdy w ławach sejmowych dochodzi do głosowania, znaczenie ma zazwyczaj spójna polityka partyjna, nie aparycja naszego reprezentanta.<br />
Czym różni się kampania partyjna od kampanii personalnej, widać dosyć dobrze na przykładzie wyborów prezydenckich. Jakkolwiek silne, wyraziste osobowości są atrakcyjne medialnie, plebiscyt zajebistości bardzo często odbywa się kosztem merytorycznej dyskusji. Odpowiedzialność przed wyborcami? Ciekawe jak często wyborcom zdarza się choćby napisać maila do jednego z posłów czy senatorów ze swojego okręgu. Nie bez powodu biura poselskie nie mają ogromnych poczekalni i rozbudowanego systemu umawiania spotkań z wyborcami. Po wrzuceniu głosu do urny 7/8 wyborców ma w dupie politykę, robiąc wyjątki dla rodzinnych kłótni przy imieninowym stole. Nie jestem przekonany, że ograniczenie do jednego mandatu per okręg w tej relacji cokolwiek mogło by zmienić.Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-22796535989500067492015-09-16T01:56:00.000-07:002015-09-16T01:56:15.935-07:00Nie chce mi się więcej dyskutować o imigrantach<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"></span><br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"></span><br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">Od niemal miesiąca, polski internet po brzegi wypełnił się opiniami specjalistów od bliskowschodniej polityki. Od idiotów, którzy uciekających przed wojną domową uchodźców, chcą wysyłać do obozów koncentracyjnych albo topić w morzu (nad kretynami prezentującymi podobne poglądy nie warto się pochylać), po strategów, którzy chętnie przyjęli by kobiety i dzieci, silnych zdrowych mężczyzn jednak, odesłali na front aby walczyli - niczym Polscy bohaterowie z popularnych t-shirtów noszonych przez patriotyczną młodzież, o wolność swojej ojczyzny. Taki pogląd, zdaje się być nacechowany arogancją i zupełnym niezrozumieniem sytuacji w Syrii i na Bliskim Wschodzie w ogóle.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<b><span style="letter-spacing: 0.0px;"></span><br /></b></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"><u><b>Geopolityka, w wersji lite</b></u> - nie trzeba wertować wiadomości wojskowo-politycznych by mieć podstawową świadomość tego, co aktualnie dzieje się np. w Syrii. Spoglądając na stronę Wikipedii można szybko zauważyć, że nie jest to wojna czarno-biała, tych złych z tymi dobrymi. Nie jest to wojna zgodna z wyobrażeniem polskich patriotycznych romantyków. Jest to konflikt, w który zaangażowanych jest wiele stron, często odmiennych kulturowo, religijnie czy etnicznie. Organizacje islamskie, Kurdowie, Szyici, Sunnici, Chrześcijanie, rebelianci, stronnicy al-Asada. Nawet będąc Syryjczykiem, odważnym i zdecydowanym ginąć za ojczyznę, miałbym chyba spory problem z tym, komu dać się zabić.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"><u><b>Aroganckie bohaterstwo</b></u> - rozumiem, że zalew biało-czerwonych koszulek z Polską Walczącą przy akompaniamencie nośnych hip-hopowych hitów patriotycznych dodaje skrzydeł odwadze, ale porady kto i za co powinien umierać, z pozycji mieszkańca kraju plasującego się w czołówce najbezpieczniejszych i dostatnich państw świata, brzmi arogancko. Ludzi, którzy mają praktyczne pojęcie czym jest wojna, można by pewnie zebrać w jednej sali gimnastycznej większego liceum w Krakowie, reszta co najwyżej grywała w Medal Of Honor. Proszę więc - nie róbcie sobie wstydu.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"><b style="text-decoration: underline;">Memy</b> - popularne na Facebooku obrazki, naładowane bardziej emocjami niż logiką, to doskonałe narzędzie manipulacji, na podstawie którego powstaje szereg paszkwili publikowanych również w tzw. "prawicowej" prasie. Flaga ISIS wśród grupy uchodźców, zdjęcia agresywnych Muzułmanów taranujących europejskie granice - wystarczy przeciągnąć zdjęcie do okna wyszukiwania grafiki Google, ustawić datę sprzed 2015 i zobaczyć jakimi bzdurami karmi nas Internet, podsycając strach a w efekcie nienawiść.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"><u><b>Hidżra</b></u> - czyli w tradycji Islamu ucieczka przez prześladowaniem i terrorem, przedefiniowana w Internetach jako sprytna strategia “inwazcji poprzez imigrację”. Oczywiście można swą paranoję popchnąć jeszcze dalej i wierzyć, że Tatarzy, żyjący w Polsce od czasów gdy nasza ojczyzna była jeszcze kolebką multikulturowości i tolerancji w Europie (ehh..), są uśpionymi agentami ISIS. Niemniej strach niemal 40 milionowego, nowoczesnego i bezpiecznego kraju przed niespełna 3 tysiącami (!) uchodźców, to jakiś obłęd.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"><u><b>Projekt Multikulti </b></u>- marginalizacja mniejszości etnicznych i religijnych z jednej strony, strach przykrywany tzw “polityczną poprawnością” z drugiej, to nie jest najlepsza strategia na integrację kulturową. Błędy Francji czy Anglii mogą jedynie wzbogacić nasze podejście do tego ambitnego projektu. Mamy również tradycję Rzeczpospolitej Obojga Narodów, owocem której we wschodniej Polsce mieszkać może jeszcze do 3 tysięcy (resztę w latach 40-tych zeszłego wieku, wybił wąsaty bohater części uczestników patriotycznych pochodów..) doskonale zintegrowanych Sunnitów. Nie słyszałem o Szariacie w Rzeszowie ani o zamachowcach-samobójcach w Białymstoku.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px; min-height: 14px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;"></span><br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-drp1RU2WCyY/VfkquWltDyI/AAAAAAAACAU/OhBj4CzTNGY/s1600/syria-refugees_26.07.12_01.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="160" src="http://4.bp.blogspot.com/-drp1RU2WCyY/VfkquWltDyI/AAAAAAAACAU/OhBj4CzTNGY/s320/syria-refugees_26.07.12_01.JPG" width="320" /></a><span style="letter-spacing: 0.0px;">Rasizm, nacjonalizm, ksenofobia to różne określenia na jeden mechanizm. Mechanizm uproszczenia i uogólnienia. Sposób na dopasowanie skomplikowanej rzeczywistości do prostych, czarno-białych szablonów myślowych. Uogólnienie, które wciska ludzi w ramy naszych wyobrażeń: Cygan - złodziej, Arab - terrorysta, Polak - cebulak. Tak jak ja nie czuję się szczególnie związany z ludźmi broniącymi krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, tak zapewne prowadzący zagazowany po faszystowskiej demonstracji falafel Mahmoud Rai, nie czuje związku z libańskimi terrorystami.</span></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">Ten mechanizm, często wynikający z intelektualnego lenistwa, czasami z emocjonalnego impulsu, boli również przy okazji antyfaszystowskich, tolerancyjnych przyjaciół, którzy zapominają czasami, że brak szacunku dla ludzi narodowości polskiej (“cebulaków”) to po prostu forma nacjonalizmu.</span></div>
<br />
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 12px;">
<span style="letter-spacing: 0.0px;">Jeżeli oceniać ludzi, to po czynach lub słowach (a i tutaj zachował bym pewien dystans) nie po przynależności etnicznej, kulturowej czy narodowej.</span></div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-32991328697450453642015-07-29T03:30:00.000-07:002015-07-30T01:01:33.397-07:00"Zjednoczeni Stoimy, Podzieleni Padamy"Narzekanie na kondycję "sceny" hardcore punk jest jednocześnie popularną formą luźnych pogawędek po koncertowych, jak i materiałem do kontestacji dla tych bardziej niezależnych, scenowych myślicieli. Ponieważ punkt widzenia może w sporym stopniu zależeć od tego w jakim zespole grasz, albo na jakie koncerty chadzasz, zaznaczę, że opisuję swoje <b>subiektywne </b>odczucia i swoje zeń związane refleksje.<br />
<br />
Dla mnie tendencja ujemna na koncertach hardcore punk rozpoczęła się gdzieś ok. roku 2010-2012. Czyli mniej więcej wówczas gdy zdecydowaliśmy zakończyć "karierę" zespołu. Co prawda rok później stęskniliśmy się za sobą i za graniem na tyle, by powrócić w odświeżonym składzie, świeżą nazwą i przemodelowanymi oczekiwaniami. Teraz, to co utwierdza mnie w przekonaniu o spadającej kondycji tego bajzelku, to fakt że miejsca które odwiedzaliśmy 5-8 lat temu, wypchane wówczas rozentuzjazmowaną młodzieżą, teraz świecą pustkami urozmaiconymi wytrwałymi, lecz nieco już znudzonymi weteranami sceny. Przyczyn może być setki - począwszy od tego, że jesteśmy po prostu słabym zespołem, a na niesprzyjającej demografii kończąc. Jako że wakacje to czas sprzyjający różnym punkowym spędom, było ostatnio sporo okazji by wspólnie ponarzekać - refleksje jakie wykluły się w efekcie, nie będą pewnie szczególnie zaskakujące, ale dla spokojnego sumienia, warte spisania.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-iiNEkKYrxLA/VbioeT-QH5I/AAAAAAAAB_g/V-C3z-sxe30/s1600/150309_r26198-1200.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="306" src="http://3.bp.blogspot.com/-iiNEkKYrxLA/VbioeT-QH5I/AAAAAAAAB_g/V-C3z-sxe30/s320/150309_r26198-1200.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Z jednej strony, od długiego czasu w punkrocku brakuje mi czegoś, co do tej pory odróżniało tą scenę od wszystkich innych - idee, wartości, odpowiedzi na potrzebę buntu. Bez nich, hardcore punk staje się kolejnym gatunkiem muzycznym, często na dosyć słabym poziomie. Ową bezideowość zdają się podkreślać rozmaite, popularne zespoły - ich prawo. Jedną z wartości tej sceny zawsze była spora swoboda dla prezentowanych na niej poglądów. Manifestowanie, że w hardcore chodzi o dobrą zabawę i muzykę sprawia jednak, że ta scena nie oferuje kompletnie niczego atrakcyjniejszego niż jakakolwiek inna scena, skupiona na muzyce i zabawie.<br />
<br />
Z drugiej strony, od jakiś 10 lat da się zauważyć w scenie coś, co nazwał bym ujednolicaniem wydarzeń scenowych. W Krakowie, gdzie mieszkam, długi czas w różnych klubach, różni organizatorzy robili koncerty posegregowane tematycznie. Z jednej strony crustowe, screamowe, tzw. "zaangażowane" koncerty, z drugiej gigi hardcorowych, straight edge-owych hord, kolejne tough-guy hc, jeszcze inne to klasyczny punk czy tzw. metal core. W efekcie pomiędzy pierwszymi trzema rodzajami imprez zdarzały się migracje publiczności, kolejne dwa natomiast, były już dosyć szczelne. Pamiętam kilka lat temu, gdy chciałem zobaczyć się z moimi przyjaciółmi z Angelreich, czy Odszukać Listopad, na ich koncertach widziałem masę dzieciaków, których nigdy nie widziałem na innych koncertach.<br />
Wydaje się, że takie uporządkowanie jest na korzyść wszystkim: organizatorzy układają line-up pod zaproszoną "gwiazdę", na koncert przychodzą wyłącznie zainteresowani, zmniejsza się też ryzyko ewentualnych nieporozumień wśród "fanów" różnych nurtów hc punka. Dla odbiorców również łatwiej jest pójść na koncert, gdzie zobaczą wyłącznie interesujące ich kapele. Wydaje się, że to absolutnie słuszna linia ewolucji. Ja jednak myślę, że jest zupełnie inaczej.<br />
Nigdy nie chciałem zamykać się w konkretnym nurcie hardcore. Sporo moich znajomych jest zaskoczona, że lubię zarówno Madball, Econochrist, G.I.S.M., Zielone Żabki czy Lagwagon. Ale bez czerpania ze wszystkich źródeł punkrockowych, już dawno stracił bym zainteresowanie tą muzyką. To jest właśnie moja obawa - dzieciaki które wchodzą w scenę, albo w jedną ze "scen" około punkowych, nastawiają się często na konkretny nurt grania, co w naturalny sposób po kilku latach zaczyna być nudne (ile kopii Madball, Youth Of Today czy Discharge można przesłuchać..). Sporo z nich po tym okresie zachwytu, w najlepszym razie szuka innych nurtów, w najgorszym (a co z moich obserwacji wynika - najczęstszym) odpada i szuka swojego miejsca zupełnie gdzie indziej.<br />
Kolejna strata przy takim rozdrobnieniu punkrocka, to strata w warstwie pozamuzycznej. Widać do dosyć wyraźnie w scenie metal coreowej, gdzie idee takie jak D.I.Y. (czyli niemal absolutny fundament hardcore-a), wegetarianizm, ekologia zostały zupełnie wyparte ze świadomości "fanów". To spora ironia, bo przecież to "ojcowie założyciele" tego stylu grania hardcore (Earth Crisis, Morning Again czy nawet późne Black Flag) bardzo mocno podkreślali swoje przywiązanie do idei "more than music".<br />
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-8cF-s13WayE/VbioAxnulMI/AAAAAAAAB_Y/T3Rg9TJG6-I/s1600/fluffprvndo_150711.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="213" src="http://2.bp.blogspot.com/-8cF-s13WayE/VbioAxnulMI/AAAAAAAAB_Y/T3Rg9TJG6-I/s320/fluffprvndo_150711.jpg" width="320" /></a>Wypłowienie imprez punkowych, to zasadniczo kolejny element ułatwiający, czy wręcz zmuszający organizatorów do rozbijania imprez względem stylu grania kapel nań grającym. Cóż bowiem może łączyć ze sobą kapele zupełnie różnych nurtów, nie mających również wspólnego, ideologicznego mianownika? Na imprezach takich jak Fluff Fest, gdzie grają kapele na pierwszy rzut oka z kompletnie różnych bajek, cementem klejącym całą tą konstrukcję jest idea, dyskusja, zaangażowanie w kwestie praw zwierząt, praw ludzi, politykę, straight edge. Dla mnie hardcore punk, bardziej niż scena muzyczna, to platforma, na której można zaprezentować różne muzyczne pomysły, oparte na wypracowanych fundamentach, ale jednak wnoszące również jakąś nową jakość. Platforma na której poza muzyką możemy dzielić się również ideami i pomysłami.<br />
<br />
Nigdy nie myślałem, że ten banalny frazes: <b>"united we stand, divided we fall"</b> okaże<br />
się dla mnie tak istotnym motto. Cieszę się, że są organizatorzy koncertów - również w moim mieście, którzy nie boją się zaryzykować i robią imprezy skupiające wszystko co w hardcore punku najfajniejsze - zarówno muzycznie jak i światopoglądowo. Jeżeli ta scena przetrwa kolejne lata, to właśnie dzięki ludziom takim jak oni.Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-78217754003334846632015-05-16T00:19:00.000-07:002015-05-16T04:40:06.349-07:00Dyskusja<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ksXv9XybVSg/VVbvIuNqZjI/AAAAAAAAB8Q/6hsFStgbFnM/s1600/Disputation.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="314" src="http://2.bp.blogspot.com/-ksXv9XybVSg/VVbvIuNqZjI/AAAAAAAAB8Q/6hsFStgbFnM/s320/Disputation.jpg" width="320" /></a>Żyjemy w bardzo spolaryzowanych społeczeństwach. Większość z nas ma silną opinię na krążące w dyskursie publicznym kwestie. Osoby nawet zupełnie niereligijne (często anty religijne), z bigoteryjnym zacietrzewieniem stoją za dogmatami, w które święcie wierzą. Często sam jestem temu winien, szczególnie w kwestiach, które traktuję emocjonalnie - vide prawa zwierząt. Posiadanie silnych poglądów i wokalizowanie ich nie jest naturalnie niczym złym i niestosownym. Istnieje natomiast cienka granica pomiędzy przekonaniem do swoich racji i próby ich bronienia w dyskusji, a dewocją i dogmatyzmem, który zamyka nam uszy i oczy na jakiekolwiek obce racje - a w takim przypadku, ciężko określić przerzucanie się z kimś argumentami (a często inwektywami) mianem dyskusji.<br />
Szczęśliwie i zarazem nieco nieszczęśliwie, czasy w których przyszło nam żyć to epoka szybkiej, łatwo dostępnej informacji. Wyciągnij rękę a złapiesz w garść taką ilość wiedzy, że trudno Ci będzie ją udźwignąć. Cała mądrość wypracowana przez miliardy ludzi jest tuż za ekranem komputera, tabletu, smartfona. Dwa kliknięcia stąd znajdziesz argumenty do każdej, prowadzonej przez siebie dyskusji czy też sprzeczki. Szczęśliwie, bo wiedzę, której nasi przodkowie nawet nie mogli powąchać, przy odrobinie farta i poświęconego czasu mogli jej ułamek wydobyć z książek (to taki papierowy relikt minionych czasów), my mamy nanosekundy od siebie. Już nawet nie musimy zasiadać do Teleekspresu, żeby z wujkiem posprzeczać się w związku z ostatnimi wyborami - zarówno ja, jak i wujek mamy potrzebne nam informacje, często nacechowane publicystycznie, w tysiącach newsfeedów na portalach internetowych. Nieco nieszczęśliwie jednak, każdy z nas dotrze do innego, spersonalizowanego newsfeeda. Jeżeli mieliście okazję trafić na książkę <a href="http://www.thefilterbubble.com/" target="_blank">The Filter Bubble</a> Eliego Parisera, ewentualnie znacie jakieś jego publikacje, wypowiedzi, na pewno znany Wam jest termin "bańki informacyjnej". Termin ten określa sprytne algorytmy, działające m.in. w wyszukiwarkach Google, Yahoo, na portalach społecznociowych Facebook, Twitter, Google+, czy też w serwisach informacyjnych, które często robią z tego oficjalną zaletę produktu (np. Zite - aplikacja do agregowania newsów, na tablety i smartfony). Algorytm, który na podstawie śladów zostawionych przez nas na różnych portalach (często przetrzymywanych w naszych przeglądarkach internetowych, w formie pliku cookie) buduje pewien obraz użytkownika i zestawia treści spersonalizowane - specjalnie dla Ciebie. Fajnie. Gdy w kłótni na temat globalnego ocieplenia, wklepię hasło "argumenty globalne ocieplenie" w Google, otrzymam szereg naukowych publikacji oraz opinii opowiadających o zagrożeniach oraz antropogenicznych źródłach ocieplenia klimatu. Mój oponent natomiast, wklepując dokładnie to samo hasło, otrzyma zupełnie inne zestawienie wyników - popierające jego tezy. To jest moment w którym oboje znajdujemy się w ideologicznym klinczu i to co dzieje się dalej, ciężko nazwać dyskusją.<br />
Odbiciem spolaryzowanego oraz zideologizowanego społeczeństwa, są też jego, tak zwani przedstawiciele - politycy, budujący swoją tożsamość na głośno wypowiadanych frazesach i słownych utarczkach z przeciwnikiem. Miejsce gdzie dyskusja i konsensus jest potrzebne, można by rzec, że są one pewnego rodzaju niezbędnikiem demokracji, zostały zastąpione przez dogmatyzm i upór.<br />
Pamiętam w szkole podstawowej, na lekcjach Wiedzy o Społeczeństwie uczono mnie, że jedną z podstawowych zasad dziennikarstwa jest bezstronność. Że dobrze napisany tytuł i nagłówek artykułu, to taki który nie wartościuje i nie sugeruje opinii. Dzisiaj wystarczy włączyć TVN24 czy Polsat News (czy inny, dowolny kanał informacyjny) aby usłyszeć jak redaktorzy ostentacyjnie i bez ogródek prezentują swoje sympatie oraz antypatie względem opisywanych zdarzeń czy osób.<br />
<br />
Dyskusja powinna dawać nam możliwość znalezienia wspólnego mianownika, możliwość odkrycia wspólnej drogi i pójścia nią na przód. Przerzucanie się argumentami, bez poświęcenia odrobiny uwagi rozmówcy, przypomina raczej przeciąganie liny - jeśli siły są wyrównane, to zostaniemy w miejscu, po dwóch stronach retorycznego frontu. Jakkolwiek ważnym jest by posiadać swoje opinie i dzielić się nimi, warto czasami uwierzyć, że inny punkt widzenia może wzbogacić naszą wiedzę a nie zagrozić naszej tożsamości.Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-65288451947503241812015-05-10T04:42:00.001-07:002015-05-10T04:42:12.142-07:00Reżim w dobie mediów społecznościowych Jako że publicystyka nie wychodzi mi być może tak dobrze jak Chrisowi Hedges-owi, dzisiaj postanowiłem zmierzyć się z political fiction.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-TIFcJ9s3M84/VU9D2iV6XWI/AAAAAAAAB78/VAzdrXZ88Uk/s1600/15%2B-%2B1" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="127" src="http://3.bp.blogspot.com/-TIFcJ9s3M84/VU9D2iV6XWI/AAAAAAAAB78/VAzdrXZ88Uk/s320/15%2B-%2B1" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Przy okazji wyborów, przyszedł mi do głowy taki o to scenariusz: <br />
a co by było, gdyby któryś z kandydatów, któremu uda się zdobyć ..ekhm.. zaufanie społeczne pod postacią oddanych nań głosów, okazał się mieć jaja tak duże, że pojutrze rano większość dotychczasowych ministrów staje przed Trybunałem Stanu i nad nadwiślański kraj nadciąga upragniona sprawiedliwość? Jegomość ten ma spójną i jednorodną wizję tego jak ma funkcjonować państwo i nie zawaha się wcielić jej w życie. Podobne przewroty miały już w historii miejsce, więc można by się do nich ewentualnie odwołać. Mamy więc lojalnych sekretarzy stanu, ludzi honoru z klarownymi poglądami i silnym poczuciu lojalności. Mamy zindoktrynowany aparat państwowy, posłuszne służby porządkowe, a po kilkunastu dniach (w zależności od skuteczności działań i propagandy) zastraszone i potulne społeczeństwo. Teraz mozna spodziewać się powstania rozbudowanych struktur agencji bezpieczeństwa wewnętrznego, które z ewentualnymi dysydentami i wrogami Nowej Wielkiej Polski mogły by się raz-dwa rozprawić. Z tym że aparat ten po części został wyręczony za wczasu. Tak naprawdę wystarczy kilku zmyślnych, pryszczatych użytkowników intersieci, którzy przetrząsnom portale społecznościowe w poszukiwaniu zakazanych wpisów. Nie wiem jak Wy, ale mam wrażenie że w przypadku gdyby głową nowego reżimu został którykolwiek z obecnych kandydatów, najprawdopodobniej jako jeden z pierwszych skończył bym z kulą w potylicy. Obawiam się, że duża cześć moich fejsbukowych znajomych, równie szybko spotkała by się w dziurze z wapnem.<br />
Żyjemy w społeczeństwie bardzo wyrazistym światopoglądowo. Nawet jak ktoś szczególnych poglądów nie ma, to też się tym chwali. Napewno jest to wartościowe dla dobra dyskusji i wymiany poglądów (abstrahując od polskiej skłonności do polaryzowania postaw i zatcietrzewiania się w nich), wartosciowe niestety może byc rownież w wyżej opisanej, abstrakcyjnej sytuacji. Cieżko było by poprostu przenieść ruch oporu do podziemia, internet nie zapomina..Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-90057737799647987352015-03-28T01:12:00.001-07:002015-03-28T01:55:51.504-07:00Abstynencja i antypatriotyzm<div>
<b><u>Lubię Nie Pić</u></b></div>
<div>
<br /></div>
Wraz ze wzrostem popularności weganizmu, w sieci znaleźć można setki memów i tekstów odpowiadających na irytujące pytania pokroju: "co wy jecie?", "skąd bierzecie białko?", "czy niejedzone krowy nie przejmą kontroli nad światem?". Sam, szczęśliwie z podobnymi pytaniami spotykam się coraz rzadziej, niemniej - jak się okazuje, nie tylko niejedzenie zwierząt wprawia część ludu w nie lada konsternację. Równie zaskakujące może okazać się niepicie alkoholu. Hej, ok - też tam byłem! Gdy w swoich szalonych latach upojenia i upalenia ktoś wspominał mi o niepijących punkach, pukałem się w głowę. Jak trashować bez woodzitsoo? Czym zająć ręce na spotkaniu z ekipą, jak nie szlugiem? Jak bez przysmażenia słuchać i interpretować teksty Pennywise? Niewyobrażalne. Niemniej Straight Edge zaczęło pociągać mnie bardziej i bardziej, w miarę jak obserwowałem moich bliskich znajomych, radzących sobie z używkami coraz gorzej. Autorefleksję uruchomił we mnie - paradoksalnie, mocno imprezowy przyjaciel (który w dalszym ciągu z resztą niczego sobie nie odmawia) szczerym do bólu stwierdzeniem: "stary, ludzie przestają zapraszać nas na domówki, boją się że narobisz gnoju.."<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-XWFCwlvAOoQ/VRZfk1bvxTI/AAAAAAAAB5o/5dMxeerLrwI/s1600/tumblr_static_straightedge.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-XWFCwlvAOoQ/VRZfk1bvxTI/AAAAAAAAB5o/5dMxeerLrwI/s1600/tumblr_static_straightedge.jpg" height="135" width="200" /></a></div>
<div>
<br />
<div>
Kilka tygodni później, słuchając Take A Stand od Youth Of Today, pierwszy raz namalowałem sobie iksy na dłoniach. Teraz, 15 lat później, iksy mam wytatuowane w kilku miejscach ciała, i tak naprawdę z łatwością potrafię odpowiedzieć na pytanie - "dlaczego nie pijesz", tylko czasami zwyczajnie nie chce mi się wdawać w dyskusję.</div>
<div>
Nie piję, bo lubię być trzeźwy. Lubię mieć kontrolę nad tym co robię i mówię. To zajebiste uczucie (zwłaszcza o poranku po…). Nie piję, bo jak śpiewał Ian MacKaye - mam lepsze rzeczy do roboty. Nie piję/nie palę, bo nie chcę pogłębiać swoich paranoi w relacjach z innymi ludźmi. Nie lubię być pijany, bo trzeźwość ułatwia mi koncentrację nad tym co dzieje się dookoła. Nie piję, bo zbyt łatwo się ogłupić, gdy rzeczywistość cię przygniata. Nie piję, bo prawie wszyscy piją - żaden to punk robić to co prawie wszyscy. Nie piję, bo straight edge-owe t-shirty mają fajniejsze wzory, niż te noszone przez studentów AGH (sorry za stereotypy, studenci). Nie piję, bo widzę co alkohol może robić z ludźmi. Dodatkowo, utwierdziłem się w swojej deklaracji gdy obejrzałem ostatni teledysk Frontside (sam nie wiem dlaczego kliknąłem "play"…)</div>
<div>
Poza tym, czy ja pytam kogoś dlaczego pije..?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><u>Antypatriotyzm</u></b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Od wielu lat pojęcie patriotyzmu jest przeformatowywane i zawłaszczane przez grupę oszustów, którzy w koszulkach Polski Walczącej czczą niepodległość Polski, by potem na Orlim Gnieździe wspólnie hailować do ulubionych piosenek zespołów wielbiących pana z wąsem. Ciekawe co powiedzieli by na to ramię w ramię maszerujący z nimi w pochodzie weterani z AK… Próżno logiki szukać również w szeregach "patriotycznej"organizacji Falanga, sprzymierzonej 11 listopada z Bolszewikami. Cały tzw. Ruch Narodowy, podbijający serca spragnionej wartości młodzieży, to raczej idiotyczny żart niż przejaw choćby odrobiny szacunku do kraju i jego historii. Paranoiczna masa białych, katolickich bigotów którym bliscy są jedynie inni biali, katoliccy bigoci … równie dobrze mogli by wspólnie mieszkać na księżycu, odseparowani od reszty znienawidzonego przez siebie społeczeństwa (polecam!)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-EMCc3fG_x0I/VRZgNUdXklI/AAAAAAAAB5w/LRaqAhb1kC8/s1600/ufwTz.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-EMCc3fG_x0I/VRZgNUdXklI/AAAAAAAAB5w/LRaqAhb1kC8/s1600/ufwTz.jpg" height="128" width="200" /></a></div>
</div>
<div>
</div>
<div>
Czy ja jestem patriotą? Czuję się emocjonalnie związany ze swoim regionem. Czuję potrzebę angażowania się w lokalną politykę. W pewien sposób dumny jestem z multikulturowej i tolerancyjnej historii Polski, przyjemnie jest też mieć świadomość, że nasza konstytucja była jednym z pionierów nowoczesnej demokracji w Europie. Czy to już patriotyzm? Nie wiem. Wiem natomiast, że przejaskrawione i nielogiczne postawy, które sprawiają, że czasem wstydzę się swojej polskości, patriotyzmem nie są.</div>
<div>
<br /></div>
</div>
Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-9829465911501642872015-03-02T22:06:00.000-08:002015-03-02T23:49:54.214-08:00Bad Hair DayJeden z tych dni, gdy wstajesz z łóżka pełen nadziei, życie jednak postanawia sprowadzić cię do poziomu gleby. Myjesz zęby, bo tak powinieneś robić, żeby ci z paszczy nie wypadły inspirowane paradontozą, upuszczasz szczoteczkę wprost na około muszlowy obszar łazienkowej podłogi. W międzyczasie ekspres do kawy, mający przygotować ci najpyszniejszy element poranka, wariuje i przelewa wodę z kawą, zamiast do dzbanka, wprost na kuchenny blat - okazało się, że nie domknąłeś kieszeni z filtrem. Znowu… Nadal nie tracisz nadziei, przecież to tylko ciężki poranek. Jesteś zaspany, masz niewiele czasu, sporo planów i całe to gówno… Postanawiasz wziąć się w garść i spacerem udać do pracy. Po wyjściu na pole świat zaskakuje cię po raz kolejny - z nieba leje się deszcz. Zajebiście. Nie wracasz po parasol, bo jesteś spóźniony. Chcesz posłuchać pokrzepiającej muzyki, ale jedyne co znajduje się na twojej playliście to Dead Kennedys. Słuchając płyty sprzed ponad 30 lat, z przykrością uświadamiasz sobie jak bardzo teksty zawartych nań kawałków ciągle są aktualne. Nadal toczą się niesprawiedliwe wojny, na których zyskują elity a tracą (czasem i życie) obydwie strony mięsa armatniego. Ludzie w dalszym ciągu są chciwi, w dupie mają bliźnich, a środowisko naturalne znaczy dla nich niewiele w obliczu potencjalnych zysków. W pracy odbijasz się od kilku ścian i wyczekujesz pójścia do domu, gdzie twoją jedyną ambicją jest zrobić sobie obiad i obejrzeć ulubiony serial. Po drodze dowiadujesz się, że koncerty twojego zespołu, na które bardzo liczyłeś strzelił chuj, bo przecież hardcore jest w tak zajebistej kondycji…<br />
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Eyy74n7MS40/VPVOuZkm7hI/AAAAAAAAB4c/9LJMp7Wfw68/s1600/falling-down-poster.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-Eyy74n7MS40/VPVOuZkm7hI/AAAAAAAAB4c/9LJMp7Wfw68/s1600/falling-down-poster.jpg" height="112" width="200" /></a>Idziesz do sklepu, z nadzieją że kupisz coś naprawdę zajebistego co poprawi twój nastrój, bo przecież żyjemy w zajebistych czasach, gdzie wegański ser możesz kupić w osiedlowym sklepie (nigdy nie sądziłeś, że takowych dożyjesz). To pozytywne zjawisko, nie? Prócz tego, że 98% ludzkości dalej wpierdala mięso, gdzieś mając cierpienie zwierząt i katastrofę ekologiczną zawarte w ich kotlecie. Docierasz do domu, przygotowujesz sobie wymarzony obiad, siadasz przed telewizorem i.. okazuje się, że twój ulubiony serial to powtórka. Włączasz kanał informacyjny a tam karierowi politycy, tak elastyczni, że w przeciągu dwóch ostatnich dekad barwy polityczne zmieniali częściej niż bieliznę, roztaczają śmiałą wizję przyszłości, przyszłości, która przecież nie nadejdzie, bo zdechniemy z głodu lub zarażeni egzotyczną chorobą spowodowaną ocieplającym się klimatem oraz idiotami bojkotującymi szczepienia. Ci przespali lekcję historii na której reszta uczyła się jak, nim farmacja pchnęła cywilizację do przodu, ludzie dożywali trzydziestki i umierali na przeziębienie. W sumie może taka selekcja była potrzebna. Nie było wówczas trzykrotnego przeludnienia na planecie zwanej Ziemia - co dzień dymanej przez jej mieszkańców. Odpalasz Instagrama, żeby oddać się bezmyślnej rozrywce przeglądania cudzych zdjęć, a tam posty PMA wokalisty popularnej kapeli hardcorowej, który ma tylko te zajebiste dni. Wtedy pękasz. Zamykasz oczy, i pomimo że przecież jesteś przeciwnikiem prawa do posiadania broni, w swojej wyobraźni strzelasz na oślep z ogromnego CKM-a z bogatym zapasem amunicji, W tle słyszysz ostatnią płytę Sheer Terror.. "My only wish, my one desire, set your fucking world on fire.." Bo to jeden z tych dni...Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8731994223960672069.post-86906014445753048972015-02-10T01:13:00.003-08:002015-02-10T01:56:38.528-08:00Życie w SieciW 2015 świat jest mniejszy niż kiedykolwiek. W zasięgu kliknięcia mamy bieżące informacje z całego świata, punkowe rarytasy z eBaya i kontakt ze znajomymi z drugiej półkuli. Obok wszystkich tych zajebistości, pojawiają się również komplikacje i niedogodności. Możliwość utrzymywania stałego kontaktu z setkami znajomych przez Facebooka, bardzo często okupiona jest niestety spłyceniem wzajemnych relacji. W zamierzchłych czasach, gdy grupa znajomych spotykała się kilka razy w tygodniu, rozmawiała ze sobą o wszystkim, żyła ze sobą, w jakimś stopniu gwarantowały że poznawaliśmy się na tyle dobrze, by trafnie rozpoznawać swoje wzajemne intencje. Kontakty interaktywne, pozbawione bezpośredniej interakcji, uczą utrzymania dystansu, który przekłada się często na relacje poza internetowe. Sam ze źródełka nowych technologii czerpię pełnymi garściami, więc nie będę gościem, który pierwszy rzuci kamieniem. Niemniej wierzę, że nie jestem pozbawiony krytycznego oglądu i ciągle - może z racji wieku, traktuję je jako narzędzia, nie nową rzeczywistość. Przy tej okazji nie będę pisał o zagrożeniach prywatności - jest już w archiwum kilka tekstów na ten temat. Nie będę również narzekał na ludzi wiszących na swych smartfonach podczas wspólnej kolacji w restauracji, czy też świecących wyświetlaczami w trakcie kinowego seansu - na nich czeka specjalne miejsce w piekle. Czuję natomiast potrzebę, by napisać jak w moim odczuciu Internet próbuje uprościć coś, co z natury jest bardzo skomplikowane - kontakty międzyludzkie.<br />
<br />
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-fuLAQ1cT0Ao/VNnLkic5qWI/AAAAAAAAB3o/AgksT45xf_s/s1600/atelier-reseau-internet-monde.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-fuLAQ1cT0Ao/VNnLkic5qWI/AAAAAAAAB3o/AgksT45xf_s/s1600/atelier-reseau-internet-monde.jpg" height="105" width="200" /></a>Przez niemal 10 lat grania koncertów, być może kilka razy zdarzyło nam się inicjować zaproszenie mojego zespołu na jakiś gig. Mieliśmy tyle szczęścia, że zazwyczaj nas po prostu zapraszano. Czasy się nieco zmieniły - być może tylko dla nas, ofert koncertowych jest coraz mniej. Prawdę mówiąc, opierając się jedynie na zaproszeniach, w tej chwili rzadko opuszczali byśmy salę prób. Tak więc chcąc grać, trzeba o sobie przypominać, "wpraszać" się na imprezy. Ktoś, kto zna mnie dobrze, wie jak wiele mnie to kosztuje - nie dlatego że cierpi na tym moja duma, ale dlatego że strach przed byciem nachalnym jest być może moją największą obsesją.<br />
Dokładnie ten sam mechanizm sprawia zapewne, że spora część moich znajomych i ludzi, którzy na jakimś etapie życia mają ze mną kontakt, może postrzegać mnie jako aroganckiego i mało towarzyskiego typa. Oszczędnie inicjuję kontakty, rzadko wysyłam zaproszenia na portalach społecznościowych - nie dlatego, że czuję się od kogokolwiek lepszy, a dlatego, że nie chcę nikogo nadmiernie obciążać swoją osobą.<br />
Wiedzą o tym osoby, które znają mnie od lat, być może dzięki temu są dla moich dziwactw nieco bardziej wyrozumiałe . W stosunku do całej reszty, której niestety nie miałem jeszcze okazji poznać lepiej - która opiera swoje zdanie na mój temat na wrażeniu, czuję z jednej strony: "jebie mnie co o mnie myślisz", co wynika z mojej natury, z drugiej jednak, potrzebę<br />
wytłumaczenia się, bo nieporozumienia pozostawiają pewien niesmak i poczucie niesprawiedliwości.<br />
<br />
Część naszego życia, również towarzyskiego przeniosła się do sieci, zapewne tutaj już zostanie. Nie ma sensu z tym szczególnie walczyć - kijem Wisły nie zawrócisz. Niemniej warto chyba pamiętać, by nie budować swojej opinii o drugim człowieku wyłącznie na podstawie internetowego wrażenia, może to dawać obraz poważnie wybrakowany, często nawet mylący.Art Jagodkahttp://www.blogger.com/profile/15958692332124291507noreply@blogger.com0