środa, 9 listopada 2011

Chłodzimy?



Wbrew coraz bardziej wyraźnym komunikatom (medialnym i naturalnym) że globalne ocieplenie to fakt, a wkład cywilizacji człowieka w powolny upadek świata jaki znamy jest niezaprzeczalny, ostatnie dwa lata okazały się sukcesem dla wzrastającego wolumenu mas CO2 - czyli, grzejemy coraz bardziej, mając już pełną świadomość do czego to doprowadzi. Świadomość, najwyraźniej wypieraną przez osobiste zyski konsumpcyjne. Rozumiem, że teorie tych wszystkich jajogłowych, przykutych do monitorów komputerów i urządzeń pomiarowych, zapewne oderwane są od rzeczywistości (co oni wiedzą o życiu, nie?), a cała ta nagonka lewackich mediów to światowy spisek żydo-masonerii, inwestującej ostatnio w technologię produkcji energii odnawialnej, ale - na Boga, ślady anomalii pogodowych, widoczne w formie bardziej ekstremalnych w Pakistanie, Tajlandii czy ostatnio we Francji (powodzie) czy w wersji lite na wschodnim wybrzeżu USA (chwilę temu śnieżyce), czy na własnym podwórku: wczoraj (8 listopada!) widziałem kolesia w krótkich spodenkach. W KRÓTKICH SPODENKACH! Wiadomo, fajnie że nie piździ i generalnie sprzyja do oszczędności energii (paradoksalnie), ale chyba mimo wszystko mnie to nie cieszy, raczej martwi.
Ok. Wiele już zostało powiedziane, napisane, o tym co wpływa na ocieplanie się klimatu, sporo wiemy już, że inwestycje w odnawialne źródła energii, również przez wzgląd na wyczerpujące się zasoby tradycyjnych paliw, będą niezbędne, wiemy jaki kierunek w skali makro winniśmy obrać, mniej natomiast mówi się o tym co my - małe żuczki, możemy w naszym codziennym życiu zrobić. Ja sam mam kilka pomysłów, które sukcesywnie, w miarę możliwości w swoje życie wdrażam, ale zupełnie nie czuję się w tej kwestii autorytetem. Myślę, że mógłbym skorzystać z ewentualnych rad, co jeszcze mógłbym zrobić. Póki co, kroki - które de facto są na tyle łatwe i naturalne, że właściwie wniknęły w moją codzienność i nie są dla mnie szczególnie odczuwalne:
- weganizm: wiemy już że hodowla zwierząt dla mięsa i mleka, a także ich przetwórstwo, to jeden z głównych emiterów gazów cieplarnianych i powód znikających lasów tropikalnych (mogących być katalizatorem dla CO2), tak więc ten zupełnie prosty krok - zmiana nawyków żywieniowych, może być z pożytkiem nie tylko dla zwierząt i dla naszego własnego zdrowia
- ropa: pozyskiwanie i spalanie to kolejny truciciel, poza tym ostatnio (dla ułatwienia) piekielnie droga- samochodu staram się używać do wypraw pozamiastowych, ew. większych zakupów. Do pracy podróżuję komunikacją miejską (co pozwala mi również oszczędzać czas na szukanie miejsca parkingowego..)
- ogrzewanie: ponieważ mamy szczelne okna, mogliśmy sobie pozwolić nie odkręcić jeszcze (od początku sezonu grzewczego) kaloryferów. Podczas mrozów, wystarczy nam ogrzewanie jednego pomieszczenia - gdzie spędzamy najwięcej czasu
- energia elektryczna: wymiana żarówek na energooszczędne to krok oczywisty. Gaszenie niepotrzebych świateł, wyłączanie urządzeń elektrycznych z sieci gdy nie ma nas w domu więcej niż jeden dzień również jest zupełnie naturalnym odruchem. Poza tym komputer: do pisania, czytania, nagrywania muzyki, staram się korzystać z moblinych urządzeń z wydajną baterią. Pracując na notebooku, mam zainstalowaną wtyczkę blokującą Flasha (pożeracza baterii)
- recycling: praktykuję - podobnie jak weganizm, od wielu lat, od czasu gdy jeszcze nie byłem świadomy efektu cieplarnianego. Oczywiście radykalne ograniczenie pobierania foliowych torebek w sklepach wchodzi już w pewien kanon kultury konsumenckiej i również działa z pożytkiem
- ergonomia lodówkowa: jakiś czas temu pojawiło się kilka artykułów mówiących o tym, że marnowanie żywności jest głupie nie tylko poprzez swój aspekt etyczny, ale i gnijąca w śmietnikach i na wysypiskach masa odpadków organicznych nie jest obojętna dla klimatu. Potrawy z tego co znajdziesz w lodówce potrafią być naprawdę zajebiste!!

Ok. Mam nadzieję, że wszystkie cztery osoby które zaglądają na mojego bloga, podzielą się swoimi pomysłami i postawią przede mną nowe wyzwania.

Czekam na komentarze!