Kilka tygodni temu miałem okazję być na Konferecji Nowych Technologii, gdzie jeden z prelegentów zszokował mnie nieco oznajmiając, że nic zdrożnego nie widzi w tym, aby uczestnicy w trakcie prelekcji swobodnie korzystali ze swoich smartfonów. Mało tego, na tę okazję organizator zapewnił dostęp do WiFi. Poradniki socjologiczne, zajmujące się relacjami międzypokoleniowymi, tłumaczą wielozadaniowość pokolenia Y i zaznaczają, że korzystanie ze smartfona podczas pracy, czy nawet podczas rozmowy f2f jest rzeczą zupełnie naturalną i nie jest w żadnym wypadku oznaką barku zainteresowania, szacunku czy zaangażowania. Jakkolwiek rażące wydaje mi się bezustanne korzystanie z telefonu podczas wspólnych posiłków w restauracjach, to robienie zdjęć jedzeniu i natychmiastowe udostępnianie ich na Instagramie i Twitterze weszło już w kanon savoir-vivre XXI wieku. Przełomowe dla mnie były dwie sytuacje, które głęboko utknęły mi w pamięci. W jednej z eleganckich, wegetariańskich restauracji w Malezji w której gościliśmy, byłem świadkiem sceny, w której spora grupa młodzieży spotkała się na kolacji, wyciągnęła smartfony, tablety i bez werbalnego kontaktu ze sobą na wzajem, spędziła jakieś 20 minut. Sytuacja taka trwała do momentu nadejścia starszyzny, wtedy (to zapewne wynik kulturowo warunkowanego szacunku) wszystkie urządzenia zniknęły ze stołu i zaczął się wspólny posiłek. Druga sytuacja, to miejscowy Starbucks i para, która przez godzinę wspólnej konsumpcji kawy i muffinek, nie odezwała się do siebie słowem, podśmiewając się jedynie od czasu do czasu i pokazując sobie coś wzajemnie na ekranach swoich urządzeń. Oburzające? Ci ludzie tak działają. Tak jak ja kiedyś rozwścieczałem rodziców głośnymi sesjami z punkowymi kasetami, tak dzisiejsza młodzież łamie bariery kulturowe doprowadzając swoje starsze koleżeństwo do żółtej febry. Czy możemy ich winić? Nie bądźmy tetrykami - w takiej rzeczywistości się wychowali, dla nich wszystkie te "oburzające" zachowania są zupełnie naturalne.
Sam zapewne nigdy nie przywyknę do świrowania iPhonem podczas wspólnego posiłku a za używanie telefonu w kinie najchętniej uciął bym dłonie, niemniej chyba o wiele więcej wspólnego mam z tymi niesfornymi dzieciakami niż z wiecznie narzekającymi zgredami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz