Po wczorajszym, nota bene świetnym koncercie Born To Lose, wieczorno/poranne pakowanie oraz przygotowanie do wyjazdu, niestety poprzedzonego sześcioma godzinami pracy, było dosyć chaotyczne i demotywujące, aczkolwiek z perspektywy siedziska w popołudniowym pociągu jadącym do Warszawy, dzień nie wydał mi się specjalnie długi czy męczący. Niestety podróż Inter Regio pozostawia sporo do życzenia, głownie z powodu kolejarskiej tendencji do przesady. Po serii medialnych oskarżeń dotyczących zaniedbań spółek PKP, owocujących zamarzniętymi pociągami, mniej więcej od 1/3 drogi mogłem wczuć się w rolę warzywa, gotowanego na parze. Umilając sobie czas jak tylko było to, w tych warunkach możliwe, suchając na zmianę demówki LB (zadanie domowe, tj. przygotowanie merytoryczne do nagrywki) oraz Black Sabbath "Paranoid", dotarłem na dworzec centralny, skąd pojechaliśmy już wprost do studia.
Dzisiaj, jeszcze przed moim przyjazdem, Maćkowi, bardzo zresztą sprawnie udało się nagrać bębny do wszystkich kawałków, tak więc po wejściu, krótkiej konsultacji apropos brzmienia Marshala do ścieżek gitarowych, Łukasz nagrał część swoich partii.
Ok 10 nadszedł czas zawinąć się na wypoczynek, zjeść domowy obiad mistrza patelni Grajka i wyspać się przed jutrzejszą sesją, rozpoczynającą się o 10 rano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz