Jakkolwiek lubię poczytać czasami literaturę spiskową, szczególnie tę spod pióra Jamesa Rollinsa, czy Dana Browna (rzadziej), ostrożny jestem w kwestii poszukiwania wśród nich odpowiedzi na te bardziej istotne pytania.
Istotne pytanie, które nasuwa mi się ostatnio nader często, brzmi - co, pomimo twardych faktów malujących przyszłość naszej planety w ciemnych (jeśli się nie całkiem czarnych) barwach, powstrzymuje nas przed naturalnym, ludzkim odruchem - samoobroną?
Śledząc główne bloki informacyjne krajowych i międzynarodowych mediów (chlubnym wyjątkiem będzie tutaj angielska stacja BBC), można by odnieść wrażenie, że raport który ostano wstrząsnął środowiskami naukowców oraz aktywistów, to tylko ponury żart new age-owych ekologów, nie rzeczowy kawał dokumentu przygotowany dla Banku Światowego przez Poczdamski Instytut Badań nad Wpływem Klimatu. Jak to możliwe, że w obliczu informacji braku restrykcyjnych zmian, głównie z sferze energetyki, doprowadzi do ocieplenia klimatu o 4°C do roku 2100, a co za tym idzie - do ekologicznej i społecznej zapaści, przestrzeń informacyjna milczy? Tym czasem wg badań World Resources Instytute, w najbliższych latach powstać ma 1200 nowych elektrowni węglowych, w 59 krajach (z czego 3/4 w Chinach oraz Indiach). Nowe przybytki zasilą naszą atmosferę dodatkowymi 1400GW szkodliwych gazów cieplarnianych. Większość planowanych obiektów zbudowana co prawda zostanie przez chińskie i indyjskie firmy, sfinansowane natomiast będą w dużej mierze przez zachodnie banki komercyjne oraz lokalne banki rozwoju. I tak na ten przykład JP Morgan Chase zainwestował ponad 16,5 miliarda dolarów w budowę nowych elektrowni węglowych w przeciągu ostatnich 6ciu lat. Dalej, Citi na ten cel poświęciło 13,8 miliarda, Barclays 11,5 miliarda, i tak dalej…
Co jest motorem tej niechęci świata biznesu do zdecydowanych kroków, niezbędnych przecież aby dać szansę na przyszłość pokoleniom które będą tą planetę rezydowały po 2050 roku? Przecież nie tylko chęć zysku, bo przecież nawet różni twardogłowi doszli do słusznych wniosków, że na ekologii można zarobić i to wcale nie mało. Odpowiedzi, na łamach niedawnego wydania Rollin Stone-a udziela Bill McKibben - sumaryczna wartość rezerw ropy, gazu oraz węgla to 27 bilionów dolarów.. 27 bilionów, które są wydobyte i czekają jedynie na spieniężenie. To spory kawał tłustego tortu, o który warto walczyć. Nawet kosztem przyszłości naszych dzieci i wnuków. Tak najwyraźniej twierdzą energetyczni potentaci, wspierani przez liczącą na pomnożenie tej sumy finansjerę. Aby utrzymać wzrost temperatury planety na poziomie poniżej 2 stopni Celcjusza (tym samym unikając ekologicznej katastrofy), świat może spalić NAJWYŻEJ 20% tych rezerw, a to - na okrągło licząc, oznacza około 20 bilionów dolarów wyrzuconych w błoto. Kupa pieniędzy których nikt nigdy nie zarobi. To mocny wabik, przez który ciężko przebić się najbardziej zdroworozsądkowymi argumentami.
To może tłumaczyć ciszę w eterze i ogromne fundusze łożone na klimatyczną kontr-ofensywę przez neoliberalne think-thanki (jak Heartland Institute na ten przykład). Na szali mamy los ludzkości (i kilku innych gatunków przy okazji), z jednej strony, i 27 bilionów dolarów do wyszarpania z drugiej. Wybór jest oczywisty, z tym że dla różnych ludzi i środowisk oznacza coś zupełnie przeciwnego.
http://www.climatecentral.org/news/more-than-1000-new-coal-plants-planned-worldwide-15279
http://www.commondreams.org/view/2012/11/21-7
http://www.wri.org/publication/global-coal-risk-assessment
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz