Przez niemal 10 lat grania koncertów, być może kilka razy zdarzyło nam się inicjować zaproszenie mojego zespołu na jakiś gig. Mieliśmy tyle szczęścia, że zazwyczaj nas po prostu zapraszano. Czasy się nieco zmieniły - być może tylko dla nas, ofert koncertowych jest coraz mniej. Prawdę mówiąc, opierając się jedynie na zaproszeniach, w tej chwili rzadko opuszczali byśmy salę prób. Tak więc chcąc grać, trzeba o sobie przypominać, "wpraszać" się na imprezy. Ktoś, kto zna mnie dobrze, wie jak wiele mnie to kosztuje - nie dlatego że cierpi na tym moja duma, ale dlatego że strach przed byciem nachalnym jest być może moją największą obsesją.Dokładnie ten sam mechanizm sprawia zapewne, że spora część moich znajomych i ludzi, którzy na jakimś etapie życia mają ze mną kontakt, może postrzegać mnie jako aroganckiego i mało towarzyskiego typa. Oszczędnie inicjuję kontakty, rzadko wysyłam zaproszenia na portalach społecznościowych - nie dlatego, że czuję się od kogokolwiek lepszy, a dlatego, że nie chcę nikogo nadmiernie obciążać swoją osobą.
Wiedzą o tym osoby, które znają mnie od lat, być może dzięki temu są dla moich dziwactw nieco bardziej wyrozumiałe . W stosunku do całej reszty, której niestety nie miałem jeszcze okazji poznać lepiej - która opiera swoje zdanie na mój temat na wrażeniu, czuję z jednej strony: "jebie mnie co o mnie myślisz", co wynika z mojej natury, z drugiej jednak, potrzebę
wytłumaczenia się, bo nieporozumienia pozostawiają pewien niesmak i poczucie niesprawiedliwości.
Część naszego życia, również towarzyskiego przeniosła się do sieci, zapewne tutaj już zostanie. Nie ma sensu z tym szczególnie walczyć - kijem Wisły nie zawrócisz. Niemniej warto chyba pamiętać, by nie budować swojej opinii o drugim człowieku wyłącznie na podstawie internetowego wrażenia, może to dawać obraz poważnie wybrakowany, często nawet mylący.