Trend wrogości do wszystkiego co nie jest spójne z białym, chrześcijańskim profilem etniczno-tożsamościowym wydaje się być szczególnie dominujący w europejskim i amerykańskim pejzażu społecznym. Od Brexit, poprzez ustawy antyaborcyjne i antyimigrancką retorykę, po Trumpa obsadzającego swoją administrację neonazistami. Horyzont wydaje się być zdominowany przez dyskurs obarczający winą za światowy kryzys "obcych" oraz "lewacką" ideologię otwartości. Na myśl przywodzi to niemiecki marzec 1933. Wydaje się, że coś co tliło się od lat, powstrzymywane nieco przez "poprawność polityczną", teraz dostało zielone światło i eksplodowało. Pali meczety i bije studentów z wymiany. Demoluje sklepy i domy imigrantów (również polskich) oraz (znów) upolitycznia kobiecie łona. Prawa mniejszości seksualnych zeszły na dalszy plan, bo wątpliwe jest prawo do własnego zdania, jeżeli nie jest ono spójne z dominującym kierunkiem rozumowania.
Często sam jestem ofiarom swojego zbyt dużego zaufania w demokrację i wiary w wartość płynącą z różnorodności światopoglądowej. Nadal wierzę, że monopol paradygmatu i duszenie się we własnej, sztywnej wizji świata nie służy ani społecznemu współżyciu, dialogowi ani jakiemukolwiek rozwojowi. Natomiast sytuacja w której dominująca narracja, mało tego, że niechętnie dopuszcza do głosu innych, orze osiągnięcia, które - jak wierzę, pozwalają nam koegzystować we względnym pokoju, wydaje się być sygnałem alarmowym. Żadne przywileje i prawa nie są nam dane. Są, dopóki je egzekwujemy i ich bronimy.
Czy zatem fala kryzysów gospodarczych, coraz większe rozwarstwienie społeczne, plutokratyczne rządy (często mylnie określane "lewicowymi") były powodem frustracji, sprytnie wykorzystanej przez prawicowych populistów? Czy też nienawiść do wszystkiego co inne i obce głęboko zakorzeniona jest w naszych umysłach i czeka tylko na szansę by objąć stery naszej historii? Uparcie i naiwnie chcę wierzyć, że nienawiść to sprytnie ukierunkowana przez cynicznych demagogów złość. Trudno było by mi żyć z przekonaniem, że każdy wyborca Trumpa, PiS, Theresy May czy Marine Le Pen to ziejący nienawiścią ksenofob. To oznaczało by, że jakiekolwiek próby wpływania na aktualną rzeczywistość są zupełnie beznadziejne i oznaczają wojnę - my kontra oni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz