czwartek, 7 listopada 2013

Food Not Bombs


Skala Makro

W roku 2012, gdy w całej Europie na dobre szalał kryzys ekonomiczny, Polska - umacniając swoją pozycję w NATO, zwiększyła swoje wydatki na zbrojenia o 7%, a wedle przewidywań, które zakładają budżet wysokości 43 mln dolarów w przeciągu kilku kolejnych lat, wzrośnie jeszcze 33%. Takie ambitne plany stawiał bynajmniej przed sobą minister Tomasz Siemoniak. Jednocześnie, aby zapewnić stabilność długu publicznego, rok wcześniej z 21% do 22% wzrósł podatek VAT powodując zwiększone koszty żywności, mieszkalnictwa czy niektórych usług. W efekcie wzrósł w Polsce odsetek ludzi żyjących na granicy ubóstwa, nie będących często w stanie wyżywić swoich dzieci. Wbrew intuicji posła Niesiołowskiego, skala niedożywienia dzieci w nadwiślańskim kraju jest problemem ogromnym (ok 22% z nich, stoi przed groźbą życia w nędzy). Podczas gdy w Polsce, nazwijmy to - trudną sytuację budżetową , rząd gasił zwiększonym VAT-em czy zmianą wieku emerytalnego, rządy Wielkiej Brytanii i Irlandii na ten przykład ,były o wiele mniej delikatne, tnąc zniżki na leki, dopłaty do mieszkalnictwa, ogrzewania, dodatki dla samotnych rodziców, podwyższając opłaty dla studentów. Również po drugiej stronie Atlantyku oberwało się i tak już mizernym pakietom społecznym jak SNAP (Supplemental Nutrition Assistance Program - mający zapewnić stanowe wsparcie dla osób potrzebujących i niedożywionych), popularnie zwanym Food Stamps. 
Jakkolwiek rozumiem do pewnego stopnia zawiłość globalnych zależności militarnych, świat w którym głównym beneficjentem środków wypracowywanych przez społeczeństwo, są wąskie elity finansowe i rządowe, jest światem postawionym na głowie.

Skala Mikro

Dokładnie rok temu, przy okazji wizyty na miejscowej giełdzie żywności (dla lokalsów znanej jako Rybitwy), zobaczyłem wielkie kosze na śmieci, po brzegi wypchane warzywami. Pomidorami, kalafiorami, papryką i całym mnóstwem innego jedzenia, które z powodzeniem mogło być sprzedane, być może po obniżonej cenie, nie wspominając o tym ilu potrzebujących Krakowian mogło by dzięki tym "śmieciom" nakarmić swoje rodziny. Ciężko szukać tutaj winnego wśród rolników i dystrybutorów, którzy "gorszej jakości" warzyw nie mogą sprzedać i nie mają ich gdzie magazynować. Tutaj szwankuje system. System redystrybucji (wiem wiem, niektórzy z Was uczuleni są na ten termin), który pozwolił by przesunąć te nadwyżki towaru z miejsca gdzie pełni on rolę odpadku (pomimo, że jest w pełni wartościowym produktem), do miejsc takich jak szkoły publiczne, organizacje pomocy potrzebującym, czy wreszcie do samych potrzebujących.

Rozwiązania

Food Not Bombs to międzynarodowa inicjatywa społeczna, absolutnie oddolna (nie subsydiowana przez rząd), która rozdaje ciepłe, wegetariańskie posiłki ludziom potrzebującym. Idea jaka stoi za inicjatywą, to, po pierwsze przeświadczenie, że środki społeczne (budżet państwa) wydawane są na niesłuszne cele (zbrojenia, wsparcie dla elit finansowych), podczas gdy obywatele głodują; po drugie świadomość bezsensowności niszczenia nadprodukcji żywności w obliczu ubóstwa ludzi. 
Nie ma tutaj hierarchii, nie ma budżetu organizacji, zjadanego w większości przez jej administrację. Jedzenie pozyskiwane jest bezpośrednio od rolników, którzy mieli zamiar pozbyć się nadmiaru swojego towaru, lub ze śmietników do których owy nadmiar już trafił. To, czego nie da się dostać za darmo, jest kupowane za pieniądze zgromadzone podczas niezależnych imprez benefitowych.
Food Not Bombs jest ideą wielowymiarową. Jest inicjatywą polityczną - udawadniającą, że działalność (czy też demokracja) oddolna, może być panaceum na ślepotę rządzących. Jest wyrazem sprzeciwu wobec bezsensownych wojen i wyścigu zbrojeń w obliczu głodujących ludzi. Jest ideą ekologiczną, zwracającą uwagę na bezsens marnowania żywności. Przebija przez nią współczucie - wobec ludzi, których nie stać na posiłek i ciepłe ubrania, ale także wobec zwierząt, których śmierć jest zbędna aby przygotować pełnowartościowy posiłek.


Przede wszystkim jest dowodem na to, że nie musimy czekać aż system zostanie uzdrowiony. Aż kolejne wybory dopuszczą do władzy ludzi, którym los współobywateli naprawdę będzie leżał na sercu. To dowód, że małym nakładem środków i energii możemy wspólnie zrobić coś, tu i teraz.